Przetrwać Szaleństwo

rozdział 2

W pierwszych rzędach na widowni spoczywało grono osób. Kilku z nich rozmawiało cicho między sobą, a reszta siedziała, jak na szpilkach. Maureen usadowiła się na jednym z ostatnich miejsc. Założyła kaptur na głowę i zagłębiła się w siedzenie. W pewnej chwili jeden z ludzi wyszedł na środek sceny. Ukłonił się i przemówił:

– Nazywam się Hyacinth de Freber i jestem reżyserem całej sztuki. Miło mi, że widzę was aż tylu. Z całą pewnością wszyscy jesteście dobrymi aktorami, lecz my – wskazał na ludzi siedzących centralnie przed nim – wybierzemy tylko dziesięć osób. Teraz będę wyczytywał po kolei wasze imiona, a wy zaprezentujecie teksty, które dostaliście.

Reżyser usiadł na swoim miejscu i powiedział pierwsze imię. Na scenę wyszedł pierwszy mężczyzna. Chrząknął, a następnie zaczął deklamować.

Maureen prawie spała w swoim siedzeniu. Ocknęła się, gdy usłyszała wyczekiwane imię. Tak naprawdę nie wiedziała, jak wygląda poszukiwana przez nią osoba. Lekko rozbudzona oderwała plecy od krzesła.

– Harun von Stelo!

Na scenę wszedł młody mężczyzna z półdługimi blond włosami. Ubrany był „na bogato”: bufiaste rękawy, kamizelka uszyta z kilku różnych materiałów i czerwone spodnie w czarnych butach do kolan. Na głowie miał coś na kształt beretu. Ukłonił się do publiczności i zaczął mówić.

– Chciałbym opisać najprostsze wzruszenie, radość lub smutek, ale nie tak jak robią to...*

– Co pan mówi? – Krzyknął do niego reżyser – Przecież to nie jest to, co pan dostał!

– Och, oczywiście, że nie – odpowiedział Harun i uśmiechnął się szeroko. – Uznałem, że to, co nam pan dał nie jest dość uczuciowe. Tekst na tych kartkach nie wyraża niczego. On nie odzwierciedla mnie, jako aktora. O proszę – wyciągnął kawałek papieru i zaczął czytać: –„Na drzewie zawisł wąż i rzekł szatan do Ewy...”. Jakiej Ewy? A dalej: „Jemu mówił Jehowa”**. Kim jest „Jehowa”? Albo to...

– Proszę zejść ze sceny! – Przerwał mu reżyser, a inni mu zawtórowali.

– Ale...!

– Natychmiast! – Zagrzmiał realizator.

Harun zszedł z podestu. Głowę miał podniesioną tak wysoko, że Maureen zdziwiła się, iż jeszcze się nie potknął o kamienie. Kiedy tylko wyszedł z teatru, kobieta pobiegła za nim.

Ulice miasta spowił mrok. Jedynym oświetleniem były lampy oliwne zawieszone na słupach. Maureen nie musiała długo szukać swojej zguby. Ot, mężczyzna szedł powolnym krokiem w stronę jednej z karczm. Podeszła do niego cicho i chwyciła za ramię. W następnej sekundzie aktor trzymał mocno jej nadgarstek, a do gardła miała przystawiony nóż.

– Idź kraść gdzie indziej – powiedział do niej przez zaciśnięte zęby. – Dzisiaj nie jestem w nastroju.

– Ej, ej! Spokojnie – odpowiedziała mu uśmiechając się niewinnie. – Jesteś tak zręczny i szybki, jak mówią. To dobrze.

– O co ci chodzi? – Zapytał nadal nie opuszczając broni.

– Wyjaśnię ci wszystko, jeśli schowasz nóż – powiedziała. – Chyba nie chcesz, żeby strażnicy nakryli cię z nożem przystawionym do gardła bezbronnej niewiasty na środku ulicy.

– Jeśli ty jesteś bezbronna, to ja jestem król Milan – odpowiedział, ale zwolnił uścisk i schował ostrze, czego następstwem był upadek kobiety.

– Ale oni by tego nie wiedzieli – powiedziała nadal się uśmiechając. – To jak, idziemy pogadać?

– To zależy o czym – mruknął.

– Na pewno nie o twoim kunszcie artystycznym – powiedziała stając obok niego.

– W takim razie chodźmy – wyminął ją i wszedł w jakąś ciemną uliczkę. Kobieta z lekkim wahaniem poszła za nim.

Zaułek był ciasny i śmierdziało w nim ludzkimi odchodami. Maureen odruchowo zatkała nos. Szli przez kilka minut, co chwilę skręcając lub zawracając. Kobieta miała wrażenie, że się zgubili. Jednak po pewnym czasie dostrzegła, że to, co robi Harun to zabieg celowy mający ją zmylić. W końcu dotarli do ślepego zakątka, na końcu którego były drewniane drzwi. Mężczyzna pewnie podszedł do nich i szarpnął je. Otworzyły się z cichy skrzypieniem.

– Poczekaj tutaj – powiedział do niej i zatrzymał ją ręką.

Wojowniczka stanęła dokładnie przed progiem mieszkania. W ciemnościach panujących w środku widziała tylko poruszającą się sylwetkę aktora i raz po raz słyszała jakiś trzask.

– Chodź – zawołał ją.

Przestąpiła próg, a w środku zapaliły się światła. Prawdziwy artysta, przeszło jej przez myśl, gdy zobaczyła jego mieszkanie. Na środku stało kilka sztalug z niedokończonymi obrazami, a nieliczne wisiały już na ścianach. Maureen nie dałaby za nie nawet dziesięciu sztuk złota. W jednym rogu stało parę marnie zrobionych rzeźb. W następnym było niezasłane łóżko. W kolejnym znajdowało się zawalone papierami biurko. Wokół niego walało się kilka zgniecionych kartek. W czasie, gdy kobieta oglądała jego lokum, ten szukał czegoś do siedzenia i sprzątał jakiś stolik. Wyjęła swoją piersiówkę i pociągnęła z niej kilka łyków.

– Zazwyczaj umawiam się z klientami co najmniej kilka godzin wcześniej, ale tobie się chyba spieszy – powiedział patrząc na nią. – Siadaj.

Zajęła miejsca naprzeciw niego, pod drugiej stronie małego stolika.

– Kto, gdzie, kiedy i za ile? – Zapytał.

– My się chyba nie rozumiemy – odpowiedziała mu. – To nie o taką pracę chodzi.

– No cóż... Jeśli szukasz kogoś do towarzystwa, to nie tutaj – powiedział powoli. – Ale mogę kogoś polecić.

– Towarzystwa nie potrzebuję – odpowiedziała. – Mam na myśli w pełni legalną i opłacalną pracę.

– Co miałbym zrobić? – Zapytał podejrzliwie. Niecodziennie proponują mu takie coś.

– Ochraniać kogoś przez dłuższy okres czasu – wyjęła swoją piersiówkę i napiła się z niej.

– Kogo, za ile i przez ile? – Dopytywał.

– Osiemdziesiąt sztuk złota dziennie – odpowiedziała. – A na ile, to już zależy od ciebie.

– Dość dużo – mruknął. – Chodzi o jakiegoś szlachcica? Tak w ogóle, to jak masz na imię?

– Powiedzmy, że to ktoś wysoko postawiony – powiedziała. – Moje imię poznasz, kiedy się zgodzisz.

Patrzyła na niego z wyczekiwaniem. Domyślała, że myśli teraz nad tym, kto ją przysłał. Mężczyzna był profesjonalistą i na pewno nie zgodzi się od razu.

– Na mnie już czas – powiedziała w końcu wstając. – Jeśli się zdecydujesz, to przyjdź do gospody „Dzban Wina” w czwartek wieczorem. Dobranoc.

Odwróciła się i wyszła. Uśmiechnięta podkreśliła na swojej liście nazwisko Harun von Stelo.

***

Poranek był rześki i słoneczny. Zadowolona i najedzona wyszła z gospody wprost na lekko zatłoczoną drogę. Ludzie przepychali się między sobą. Jeden z końców ulicy był nieprzejezdny z powodu wywrócenia się jakiegoś wozu kupieckiego. Maureen nie przejęła się tym. Miała ważniejsze sprawy na głowie. Głównie, jak dojść do Akademii Wojsk Shryuko w krótkim czasie.

Zdecydowała się na swojego rumaka. Kasztan, bo tak zwał się koń, był szybki i silny. Towarzyszył kobiecie dopiero od kilku miesięcy, ale i tak już zdążyła go pokochać. Pędziła więc na nim przez miasto, a później przez łąki, aż dotarła do celu. W międzyczasie miała wrażenie, jakoby ktoś ją śledził, ale pozbyła się go wjeżdżając na tereny wojskowe.

Brzęk stali słyszała już, gdy przeszła przez bramę. Uśmiechnęła się na widok młodych adeptów sztuk wojennych. Widziała pary, które ćwiczyły mieczami. Grupy taktyków nad stołami pełnymi map. Łuczników napinających łuki i naciągających strzały. Ale ona szukała tego jedynego. Jednego z najmłodszych weteranów wojennych i najlepszego ucznia. Wodziła wzrokiem między nastolatkami. W końcu znalazła go. Podeszła do mistrza, który nadzorował ich walki. Szepnęła mu kilka słów na ucho, a ten ryknął:

– Semen!

Jedno ze starć zakończyło się. Przeciwnicy schowali miecze i uścisnęli dłonie. W stronę mentora zaczął iść młody, wysportowany chłopak z bystrymi oczami.

– Semen Sujet? – Zapytała Maureen.

– Tak jest! – Krzyknął chłopak i zasalutował.

– Zostawiam go pani – wymamrotał nauczyciel i odszedł na kilka kroków.

Kobieta zerknęła na młodego i westchnęła.

– Spocznij – mruknęła. – Jesteś najmłodszym weteranem wojennym. Do bitwy pod Terael dołączyłeś wraz z drugą zsyłką. Wyjechałeś stamtąd prawie pod sam koniec z dziurą w boku i złamaną nogą. Powiedz mi, w jakim wieku dostałeś się do Akademii?

– Pół roku przed rozpoczęciem bitwy w Fares. Moi mistrzowie uznali, że jestem gotowy – odpowiedział i wyprostował się jeszcze bardziej. – Jestem bardzo pojętnym uczniem.

– Nie wątpię w to – powiedziała Maureen i obeszła go dookoła. – Zgłosiłeś się ponownie do wojska oraz do straży zamkowej, tak?

– To prawda – potwierdził Semen.

– Więc mam dla ciebie propozycję – spojrzała mu prosto w oczy. – Z polecenia króla Milana Pierwszego muszę ogłosić ci, iż zostałeś przyjęty do straży przybocznej Jego Królewskiej Mości.

– Naprawdę? – Zapytał, ale gdy nie widział ze strony kobiety żadnej reakcji, wyprostował się i zasalutował. – Będę zaszczycony.

Maureen wyjęła z kieszeni płaszcza małą karteczkę.

– Przyjdź tam w czwartek – powiedziała i wcisnęła mu w rękę kawałek papieru. – Do zobaczenia.

Odeszła bez pożegnania. Był młody, ale najlepszy z kandydatów, których jej proponowali. Pełna obaw, co do nowego rekruta przekroczyła bramę Akademii. Postanowiła wrócić do miasta. Znów doświadczyła tego uczucia czyjegoś wzroku na sobie. Wzruszyła ramionami i pociągnęła z piersiówki. Tutaj, w stolicy, nie miała zbyt wielu przyjaciół. Za to wrogów na pęczki.

~*~
* Zbigniew Herbert „Chciałbym opisać”
** Juliusz Słowacki „Na drzewie zawisł wąż...”

3 komentarze :

  1. Jestem pod wrażeniem, jak zwykle. Bardzo ciekawi mnie, jak potoczą się losy Maureen. Zbiera gwardię królewską, ale to jest - jak myślę - jedynie wstęp do wstępu. Intryguje mnie bardzo to, kto ją prześladuje. Mam wrażenie, ze czeka na nią coś niebezpiecznego. ;] Będzie ciekawie.
    Mam jedno 'ale'. Twoja powieść jest umieszczona w czymś pokroju średniowiecznego fantasy jak mniemam? Trochę słabo to czuć. Musisz postarać się o słownictwo, które dodatkowo nakreśli ten klimat. Kilka drobnych słówek odpowiednich ich odmian. Np, zamiast pisać że w danej uliczce śmierdziało ludzkimi fekaliami (brzmi dość współcześnie) można napisać, że wzdłuż ulicy ciągnął się cuchący rynsztok - samo słówko kojarzy się nieodparcie ze średniowiecznymi miasteczkami.
    To jedyne moje zastrzeżenia, oczywiscie jest naprawdę dobrze, piszesz przejrzyscie i lekko, ale być może z tą drobną poradą będzie jeszcze lepiej. :))

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za opinie :D.
      W sumie to cała pierwsza część Dworskich Intryg jest wstępem do wstępu. Dopiero w drugiej coś będzie się zaczynało dziać.
      Masz rację, opowiadanie dzieje się w czasach średniowiecznych i jest z pogranicza fantasy. Wiem, że język, jakim wszystko opisuje jest bardziej z 'naszych' czasów, niż 'ich', ale chociaż się staram, to nie potrafię na razie. Jednak cały czas nad tym pracuję. :)

      Pozdrawiam :)

      Usuń
  2. Oho...czuć intrygż i tajemnicż na parę kilometrów, a mój nos na to jest wyczulony^^
    Do tego Maureen...Uwielbiam, gdy bohaterkami sa dziewczyny/kobiety, które wiedzą co to twardy charakter:)
    Zaintrygowałaś mnie swoim opowiadaniem. Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam.

    [adeptka-magii.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń

Kultura i uzasadniona opinia przede wszystkim. :)