Przetrwać Szaleństwo

rozdział 5

Tym razem Maureen weszła spokojnie. Potulnie kroczyła za jednym ze strażników. Podziwiała architekturę zamku. Surowe wnętrze było gdzieniegdzie ozdobione obrazami i rzeźbami byłych królów. Mimowolnie uśmiechnęła się, gdy zauważyła, że brudzi czerwony dywan śladami swoich butów. Spojrzała na żołnierza. Szedł wyprostowany patrząc wprost przed siebie. Kilka lat temu ona też chciała taka być. Poważna i traktowana z szacunkiem mieszczan. No, ale niestety jej charakter skutecznie to uniemożliwił. Wreszcie doszli do wielkich ciemnych drzwi. Mężczyzna otworzył je i przepuścił kobietę. Weszła do środka i od razu dostrzegła cel swojej podróży. Stał nad drewnianym stołem, na którym był kawałek wielkiego papieru. Obok niego znajdowało się kilka postaci w strojach generałów. Chrząknęła, a oni odwrócili się w jej stronę.

– Panowie, muszę was przeprosić – powiedział ten w koronie. – Omówimy to później.

Mężczyźni skinęli głowami i zabrali papierzyska.

– Do widzenia, królu – odpowiedzieli i ukłonili się. – Pani. – Skinęli głowami w stronę kobiety i odeszli.

– No co tam? – Zapytał Milan siadając na tronie. W tym samym czasie wojowniczka wzięła jedno krzesło od stołu i ustawiła przed nim.

– Jest sprawa, nad którą musisz się poważnie zastanowić. Zrozumiem, jeśli się nie zgodzisz. – Usiadła i założyła nogę na nogę. – Oczywiście nie musisz tego robić od razu, masz czas na zastanowienie, w końcu jesteś królem...

– Przedłużasz – przerwał jej król.

– Dzisiaj na moście Teodorskim strażnicy zaaresztowali pewną kobietę. Jest bardzo dobra w walce – mówiła.

– Domyślam się, że chcesz ją przyjąć do mojej straży przybocznej? – Wpadł w jej słowo.

– No widzisz, jaki ty jesteś mądry – zauważyła i uśmiechnęła się szeroko. Sięgnęła do kieszeni płaszcza i wyciągnęła piersiówkę. Napiła się z niej. – Tylko jest ten problem, że ona jest teraz w więzieniu.

– Za co ją złapano? – Dopytywał król.

– Dokładnie to nie wiem, nie pytałam. Wolałam najpierw z tobą porozmawiać – powiedziała. Wstała i oparła ręce na oparciu krzesła. – No i jest jeszcze jeden szczegół...

– Mów.

– Ona nie jest z teczek, które dał mi ten twój skryba.

– Czy ty chcesz zatrudnić do mojej ochrony, ochrony króla, jakąś nieznaną złodziejkę? – Zapytał i zmrużył oczy.

– No cóż... Jakby zapytać się o jej imię, to nie jest już taka nieznana, nie? – Odpowiedziała. Znów wychyliła piersiówkę. Płyn wpłynął wprost do jej żołądka. – Wiesz, że czasem lepiej jest zatrudnić kogoś z ulicy, niż prosto z akademii?

– Sugerujesz, że mistrzowie akademiccy są źle wyszkoleni? – Dopytywał.

– Mogę jedynie powiedzieć, że ciebie czegoś tam nauczyli, więc muszą być naprawdę świetni – odpowiedziała.

– A jak ci idzie z resztą?

– Bardzo dobrze. Dzisiaj się z nimi spotykam i wszystko wyjaśniam. Najprawdopodobniej jutro twoi krawcy dostaną projekty strojów – odpowiedziała. – Jeśli mogę, to jutro ci ich przedstawię.

Nagle drzwi komnaty otworzyły się i wszedł jakiś mężczyzna.

– Panie, przybyła lady Schmied – powiedział uprzednio kłaniając się.

– To może ja lepiej już pójdę – powiedziała kobieta. – Mój królu.

Ukłoniła się głęboko i odstawiła krzesło na miejsce. Gdy była przy drzwiach, odezwał się władca.

– Maureen! – Krzyknął, a ona odwróciła się w pół kroku. – Zgadzam się. Na obie sprawy. Przyjdź w południe

Wojowniczka skinęła głową i wyszła.

***

Siedziała w ciemnej, mokrej celi. Zaprzyjaźniła się już z kilkoma szczurami, bo tak jak one, była głodna i zła. Zabrali jej broń. Jak miała się teraz wydostać? Nawet głupie spinki do włosów! Musiała przyznać, że ochrona miejska w tym kraju jest naprawdę dobra. Wstała i zaczęła chodzić po karcerze. Podeszła do zakratowanego okna. Zacisnęła palce na kamiennym parapecie i podskoczyła. W tym samym momencie tuż obok jej nosa przejechał jakiś wóz. Zaczęła kaszleć, gdy pył dostał się do jej ust, nosa, płuc i oczu. Splunęła w kąt pomieszczenia. Nagle usłyszała kroki. Była pewna, że idzie dwójka osób. Stanęła pod świetlikiem i oparła się o mur. Starała się, aby jej mina była obojętna, lecz burczący brzuch skutecznie jej to utrudniał.

***

Maureen szła przez kamienne korytarze. Czuła wilgoć i smród, jaki roznosił się wokół. Zastanawiała się, w jaki sposób strażnicy wytrzymują tutaj. Spojrzała na mężczyznę, który ją prowadził. Do nosa miał przyciśniętą chusteczkę. Uśmiechnęła się lekko na ten widok. Doprowadził ją do małej celi. Spostrzegła, że pod oknem stoi przygarbiona młoda dziewczyna. Nie mogła mieć więcej, niż dwadzieścia lat. Żołnierz wyjął zza paska pęk kluczy i otworzył kraty.

– Masz gościa – powiedział do więźniarki i wpuścił odwiedzającą.

– Dziękuję, może pan odejść. Nazywam się Maureen – powiedziała do nieznajomej, gdy mężczyzna oddalił się. Wyciągnęła do niej rękę. Poczekała chwilę, lecz gest nie został odwzajemniony. – Widzę, że jesteś nieśmiała.

Dziewczyna stała, jak posąg.

– Głodna? – Zapytała i wyciągnęła z płaszcza fioletowe owoce. – Słyszałam, że złapali cię za kradzież chleba. Trzymaj – rzuciła jej orba, a sama wgryzła się w swojego.

– Nazywam się Gianna – powiedziała cicho osadzona.

– No to mamy jakiś postęp – mruknęła Maureen i usiadła na wysłużonym łóżku. Ugryzła kolejny kęs. – Dobrze walczysz, chociaż musisz jeszcze poćwiczyć. Używasz katan, lecz nie wyglądasz, jak Esyia. Skąd pochodzisz?

Gianna oderwała się od ściany i przeszła kilka kroków.

– Czego ode mnie chcesz? – Zapytała podejrzliwie. – Widziałam cię na targu, obserwowałaś.

– Chcę ci zaproponować pracę, bardzo dobrze płatną robotę – odpowiedziała i wstała. Patrzyła prosto w jej oczy. – Ale musisz mi odpowiedzieć na kilka pytań.

Mierzyły się wzrokiem. Dziewczyna wyglądała, jakby kłóciła się sama ze sobą.

– Pochodzę z Nixe – odpowiedziała w końcu.

– Co robisz tutaj?

– Podróżuję – odparła i odwróciła się.

– Gdzie nauczyłaś się tak walczyć? – Maureen prawie kończyła owoc, a dziewczyna tylko przerzucała go z ręki do ręki.

– Pobierałam nauki od Mistrza Novisa z Lumii oraz Mistrzów Tantyrdu – odpowiedziała. – To od nich mam broń.

– Ile masz lat?

– Dwadzieścia dwa. To jakiś problem?

– Żaden, ale masz trochę ponad dwudziestkę i uczyłaś się od jednych z najlepszych mistrzów walk wschodnich, lecz wciąż brakuje ci techniki. To ciekawe, bo jeśli oni coś zaczynają, to mają zamiar to skończyć – mówiła Maureen. – To mi wygląda na kłamstwo.

Gianna wciąż miała ten sam wyraz twarzy.

– Moim zdaniem byłaś w Tantyrdzie, lecz nie u Mistrzów, ale tylko w mieście pod górą. Jakiś mieszkaniec zaproponował ci naukę, a ty z tego skorzystałaś. Jednakże ten ktoś nie był doskonale wyszkolony w takiej walce i nauczył cię technik z błędami. Katany też nie są oryginalne. Z tego, co udało mi się dostrzec, to kilka razy były przetapiane. W Lumii także byłaś, zostałaś nawet ukąszona przez węża. Tam też nie uczył cie Mistrz. Co najwyżej jakiś jego uczeń – schowała ogryzek do kieszeni. – To jak, mam rację?

Więźniarka spojrzała spod rzęs na nią.

– Wywnioskowałaś to z jednej kilkusekundowej walki?

– Po pierwsze, twoja broń to katany, którymi walczą tylko w Tantyrdzie. Widziałam je u strażników na górze. Widoczne jest przetapianie. Pewnie kilka razy ci się złamały. Trzymasz je podobnie, jak tamtejsi Mistrzowie, lecz nie tak samo, dlatego nie atakujesz z całą siłą – mówiła i patrzyła, jak zdziwienie rośnie na jej twarzy. – Po drugie, stajesz tak, jak Mistrz z Lumii, ale tutaj też robisz błąd. Prawą nogę dajesz zbyt blisko lewej. No i oczywiście twoja szybkość. Jesteś zbyt wolna, jak na nauki u Mistrzów.

– Dobra jesteś – powiedziała powoli Gianna. – Trzy lata temu wyruszyłam z domu w podróż – zdecydowała się opowiedzieć wszystko. – Moim marzeniem było pobieranie nauk u czterech Największych Mistrzów Walk. Na początek Erusia, potem Lumia, Tantryda, a na końcu Shryuko. Niestety przeliczyłam się. W Erusii nawet nie chcieli na mnie spojrzeć, bo nie mówiłam biegle w ich języku. W Lumii mentor nie przyjął mnie, ale zaproponował mi to jego dawny uczeń, który nawet nie skończył u niego nauk. Byłam zdesperowana, więc zgodziłam się. Uczyłam się i pracowałam na przemian. Kiedy stwierdził, że nie może mnie niczego więcej nauczyć, wyruszyłam dalej. W Tantrydzie załapałam się do pracy u Mistrzów. Byłam czymś na wzór służki. Wieczorami podglądałam ich, jak ćwiczyli. Potem do ciemnej nocy sama wywijałam kijem od szczotki w powietrzu. Miałam gdzie jeść, spać i dostawałam za to pieniądze. Po pewnym czasie znudziło mi się to, no i poszłam dalej. Tak trafiłam tutaj.

– Powiedzmy, że ci wierzę – odpowiedziała Maureen. – Wróćmy jednak do celu mojej wizyty tutaj. Chcesz pracować legalnie i ćwiczyć władanie mieczem?

– Oczywiście, że chcę! – Prawie krzyknęła z entuzjazmem dziewczyna.

– To robota na ściśle określonych warunkach. Biorę cię do niej na własną odpowiedzialność i masz wykonywać moje rozkazy bez mrugnięcia okiem, rozumiesz? – Zapytała.

– Czy ty chcesz mnie zatrudnić do burdelu czy co? – Zdziwiła się.

– W sumie, to oni tam niezły burdel mają... – Mruknęła. – Zależy z jakiej strony patrzeć. Ale z nikim chędożyć się nie będziesz za garść srebrników.

– Pasuje mi to – odpowiedziała Gianna. – To kiedy idziemy?

Maureen zaśmiała się i wyszła z celi.

– Zapraszam.

3 komentarze :

  1. Sama nie wiem... wydaje mi się, że ten rozdział był troszkę gorszy od poprzedniego. Nie, nie kiepski, ale gdy przeczytałam ostatnie zdanie wciąż czułam jakiś niedosyt.
    Hmm... teraz przyszło mi do głowy, że być może wiem, w czym rzecz. Chodzi o znakomitą i bezbłędną dedukcję Maureen. Kobitka jest inteligentna, swoje w życiu widziała et cetera, et cetera. Ja wiem. Niemniej, jej rozmowa z Gianną jakoś pachniała mi animowanymi filmami, albo książkami, które czytałam na przełomie podstawówki i gimnazjum. Trochę zbyt gładko i przewidywanie.

    Wiem, pisze się lepsze i gorsze rozdziały, to normalne, podobnie sprawy mają się z "prawdziwymi" książkami, tymi wydawanymi przez na papierze. Fakt, że tutaj wyszło odrobinę gorzej niż poprzednio nie powinien Cię w ogóle martwić... Z resztą, może mam takie, a nie inne odczucia, tylko dlatego, że poprzedni rozdział był ponadprzeciętny?

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej, to ja z ocenialni :) chciałam Cię poinformować, że Twój blog został oceniony
    http://ksiezycowa-ocenialnia-blogow.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Mistrzowska dedukcja Maureen dała kolejny obraz jej postaci. Dzięki temu dowiedzieliśmy się, że naprawdę sporo przeżyła i widziała, jej takie, a nie inne zachowanie ma swoją podstawę. Aczkolwiek... na jej miejscu chyba nie odważyłabym się mimo wszystko zatrudnić nieznanego pochodzenia złodziejki. Przynajmniej nie od razu. :)

    OdpowiedzUsuń

Kultura i uzasadniona opinia przede wszystkim. :)