Przetrwać Szaleństwo

rozdział 11

Poniedziałek to z reguły najcięższy dzień w tygodniu. Większość ludzi z trudnością zbiera się do pracy po, w większości, dwóch dniach wolnego. Jednak nie nasz król. Milan rozpoczął swój dzień wraz ze wschodem słońca, co zdziwiło służbę. Zazwyczaj ich władca wstawał później, a oni w tym czasie mieli trochę swobody. Ale tylko mężczyzna znał prawdziwy powód tak wczesnego wstania. No, może jego żona też miała na to wpływ.

Milan maszerował korytarzami zamku i oglądał je dokładnie. Chociaż znał całą budowlę wszerz i wzdłuż, musiał pomyśleć nad istotną kwestią. Został dokładnie tydzień do Wielkiego Balu, na którym będzie każdy szlachcic od para wzwyż, nie tylko z Shryuko. Obawiał się dyplomatów z Erussi oraz Namaninu. To nic, że...

– Och, przepraszam. – Usłyszał, gdy ktoś niespodziewanie wpadł na niego. – O, cześć, Milan.

Stanęła przed nim Gladys Verf. Ubrana w swoje kolorowe szaty i wetkniętym pędzlem w mały kok z tyłu głowy.

– Dla ciebie król Milan, Gladys – odpowiedział mężczyzna i wyminął ją.

– Hej, zaczekaj! – Krzyknęła za nim. – Chcesz zobaczyć... To znaczy, czy mój król zechce zobaczyć swoją podobiznę namalowaną moją ręką?

Milan spojrzał na nią podejrzliwie.

– Akurat teraz, z samego rana, chcesz abym obejrzał... Siebie? – Zapytał, a kobieta energicznie potrząsnęła głową. – Co ty knujesz, Gladys?

– Wszystko na twoją chwałę, królu – odpowiedziała i odwróciła się powoli.

Władca Shryuko patrzył na oddalającą się wolno malarką. Wzrok zawiesił na falujących biodrach ukrytych za suknią. Jego męska ciekawość wygrała, postanowił pójść za nią.

Pracownia panny Verf był duża i przestronna, połączona razem z sypialnią. Kremowe zasłony, jasne ściany i ciemne meble doskonale komponowały się ze sobą. Milan widział kilka obrazów swojej żony rozłożonych pod ścianą, ale nigdzie nie mógł wypatrzeć siebie.

– Noele zażyczyła sobie kilka portretów – odezwała się Gladys widząc wpatrywanie się mężczyzny w jej malunki. – Wczoraj wieczorem robiłam ostatnie poprawki.

– A gdzie jest mój obraz? – Zapytał król odwracając od nich wzrok.

– Zaraz ci pokażę – odpowiedziała kobieta i podeszła do jednego z większych kufrów.

– Myślałem, że mieszkasz w jakimś apartamencie w wyższym okręgu, a nie tutaj w zamku – zaczął inny temat okularnik.

– Na początku tak było, ale gdy twoja żona dowiedziała się o tym, zaprosiła mnie tutaj – odpowiedziała Gladys jednocześnie wyjmując coś. – O proszę.

Podała mu dość duży obraz z jego podobizną. Musiał przyznać, że ta kobieta maluje bardzo realistycznie, a zarazem nie widać żadnego szczegółu, który aktualnie szpeci mu twarz.

– Jestem pod wrażeniem – powiedział wpatrując się dzieło. – Nie wiedziałem, że ktoś może tak malować. Jeśli możesz, zanieś to do mojego kamerdynera, a po zapłatę idź do skryby.

– Wiesz, myślałam o zapłacie innego rodzaju... – Kobieta podchodziła powoli do niego.

– Cholera, Gladys! – Warknął do niej Milan. – Jestem królem, a nie szczylem z królewskiego dworu, który pod wpływem burzy hormonów chce chędożyć każdą dziewicę w kraju! Zrozum to wreszcie.

Odwrócił się napięcie i ścisnął klamkę drzwi.

– Wykonałaś swoją pracę. Mam nadzieję, że wieczorem już cię tutaj nie będzie – powiedział na odchodnym i wyszedł zostawiając osłupiałą kobietę.

Każdy z mieszkańców Linny chciał zobaczyć nowego władcę z bliska. Dotknąć go, poradzić i pożalić się, a co najważniejsze dać jakiś prezent. Tak, poniedziałek to dzień audiencji u monarchy. Na samym początku przychodzą mieszczanie.

– Królu, mój zakład upada, bo zmniejszono dopływ wody do mojego domu! – Krzyczał kowal.

– Panie! Zabrali mi moje miejsce na targu! – Biadoliła znana przekupka. – Cóż ja teraz pocznę?

– Władco najukochańszy, ostatniej ulewy tak podmyło cmentarz, że aż ciała powypływały i wszystkich parobków po wystraszały! – Krzyczał grabarz. – Teraz chodzą młokosy po mieście i mówią: „Żywe trupy! Czarownik!”. Mógłby król coś z nimi zrobić?

– Dobrze, dobrze. Skryba wszystko zapisuje, prawda? – Mówił Milan, a młody pisarz zawzięcie skrobał piórem po papierze. – Postaram się wszystkim zająć.

Co prawda już nie raz towarzyszył ojcu w tych „rozmowach”, ale nie myślał, że mogą być one tak męczące. Zazwyczaj wychodził po kilku chwilach, wracał i znów wychodził. Czasami problemy jego poddanych były śmieszne (jak problem żony, która chciała wyrzucić pijanego męża na bruk), dziwne (na przykład kłopot grabarza) lub nudne (dylemat księgowego na temat sprzedaży orbów). Mężczyzna widział także reakcje swojej straży przybocznej, która ukradkiem opierała się o ściany i odchodziła w mrok, aby nie było widać ich uśmieszków, a to był dopiero początek. Po obiedzie i zmianie wartowników, Milan znów przyszedł do sali audiencyjnej. Usiadł na tronie i czekał na tych wszystkich ludzi ze swojskimi produktami na królewską kuchnię, żywymi zwierzętami, a nawet synami oraz córkami, co by ich władca przyjął na dwór. Jak tak w ogóle można?, dziwił się młody władca.

***

Sir Pavol czekał na swoją ukochaną w jednej z sal zamku. W budynku była niezliczona ilość pomieszczeń, w której już niejeden król zdołał się zgubić. Jeśli ktoś by go znalazł, to byłby to czysty przypadek. Mężczyzna stał przy wielkim oknie. Z niego wywodził się piękny widok na panoramę miasta. Szlachcic widział kolejki, jakie ustawiały się przed bramą wjazdową. Uśmiechnął się pod nosem. Biedny Milan, przemknęło mu przez myśl. Wysłuchiwać tylu wieśniaków, to musi być prawdziwa katorga. Nagle drzwi pomieszczenia otworzyły się.

– Musimy zmienić miejsce spotkań – powiedziała na wejściu kobieta. – Służące zaczynają plotkować.

– Witaj Noele – odpowiedział na to sir C’nplote. – Proponujesz inne pomieszczenie?

– Proponuję w ogóle inne miejsce i czas – zaczęła mówić. – Myślę nad okolicami świątyni po niedzielnej mszy.

– Grzeszysz.

– Grzeszę odkąd zaczęłam rozróżniać dobro od zła – powiedziała królowa. – Czyż nie za to mnie kochasz?

– Tylko i wyłącznie – odpowiedział i pocałował ją w usta. – A jak tam twój wywiad?

– Jak na razie próbuje wtopić się w tłum. Jeśli dobrze pójdzie, to może go nie zdemaskują.

– Zakładasz porażkę? – Zapytał mężczyzna siadając na krześle.

– Widzę, że jeszcze go nie poznałeś – mruknęła kobieta. – Będziesz mógł go zauważyć w środę. Oczywiście przy Milanie. – Podeszła do niego i usiadła na kolanach. – Mamy chwilę czasu dla siebie, prawda? Mam nadzieję jednak, że nie będzie to tak szybko, jak zeszłym razem.

Jednym z najgorszych wad bycia królem, zaraz obok wczesnego wstawania, było wysłuchiwanie wieśniaków. Jeden mówił o zeszłorocznym nieurodzaju, drugi podwyższeniu pańszczyzny, a następnych kilku kłóciło się kury. Milan odpłynął myślami między „Królu ja żem pilonowoł moich kur!” a „Panie, to wcole ni są jego koguty!”. Aktualnie widział siebie i swoją żonę na plaży przy rzece, a przed nimi zachód słońca. Zerwał się nagle z tronu. Wszyscy spojrzeli na niego.

– Jeśli panowie nie potrafią się dogadać, do którego należą zwierzęta, chętnie je przygarnę na królewski stół. – Spojrzał na obu, a ci od razu wycofali się przepraszając.

Wyszedł z sali ciągnąc za sobą skrybę. Stanęli na korytarzu, gdzie nikt ich nie mógł posłuchać. No, może prócz straży przybocznej, ale oni nie byli ważni.

– Słuchaj, skrybo – zaczął. – Załatw mi na dziś kawałek plaży, tylko żeby było przy zachodzącym słońcu...

Miał w głowie wspaniały plan, który chciał jak najszybciej zrealizować.

***

Maureen właśnie wyszła z sali przeznaczonej tylko dla strażników. Zmierzała w kierunku pomieszczenia, w którym miał przebywać Milan, gdy zza rogu wyszła Gianna. Uśmiechnięta od ucha do ucha przywitała się z kobietą.

– Dzień dobry – powiedziała. – Mam sprawę do ciebie.

– Cześć, Gianna – odpowiedziała wojowniczka. – Ty nie powinnaś być z królem?

– Już Gaea mnie zastąpiła, bo musiałam cię złapać – powiedziała. – Pamiętasz, jak mi obiecałaś, że pomożesz mi w walce?

– No, może i obiecałam – mruknęła Maureen. – Domyślam się, że właśnie o to chcesz mnie prosić? – Dziewczyna pokiwała głową. – W takim razie możemy się spotkać jutro i w czwartek wieczorem nad rzeką. Pasuje ci?

– Oczywiście – rzekła ucieszona Gianna. – Już się nie zatrzymuje. Do widzenia!

Odeszła, a nasza bohaterka westchnęła. Miała nadzieję zająć się juto wieczorem kolejnymi pomieszczeniami w rezydencji. Jednak wcześniej zobowiązała się do nauki rudowłosej, więc nie może się wycofać. Miała nadzieję, że nie jest ona aż tak zła w walce i nie potrwa to długo.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Kultura i uzasadniona opinia przede wszystkim. :)