Przetrwać Szaleństwo

rozdział 7

Była późna noc. Wszyscy porozchodzili się do swoich mieszkań, tylko Maureen wspinała się teraz po schodach do wynajmowanego pokoju. Myślała nad ludźmi, z którymi przed chwilą piła. Jakie to dziwne, ile można dowiedzieć się od ludzi upitych alkoholem. Cieszyła się, że procenty już tak dawno na nią nie działają, jak na nich. Ale jutro będą mieć kaca, pomyślała i uśmiechnęła się sama do siebie.

Weszła do pokoju i od razu coś jej nie pasowało. Chociaż było ciemno jej kobiecy instynkt podpowiadał, że ktoś tam jest. Lekko się zataczając upadła na łóżko. Leżała na nim przez chwilę nasłuchując. Drzwi szafy uchyliły się z cichym skrzypieniem. Nie podnosiła głowy. Wszystko słyszała. Postać zbliżała się do niej. Zamknęła oczy, próbowała oddychać płytko i miarowo, jakby spała. Nieznajomy zatrzymał się. Maureen odczekała chwilę i nagle otworzyła oczy. Stał nad nią zamaskowany mężczyzna ze sztyletem w ręce. Szybkim ruchem chwyciła go za przedramię i kopnęła w brzuch. Skrytobójca skulił się, a kobieta wstała z posłania. Dodała bólu obcemu, zadając mu cios kolanem w twarz. Nie miała czasu, jeśli znalazł ją jeden, to może być ich więcej. Otworzyła okno i wyskoczyła przez nie. Upadła wprost na drewniane deski dachu kuchni gospody. Zaklęła w duchu, gdy obok niej śmignęła strzała z kuszy. W pośpiechu podeszła do krawędzi budynku. Stanęła tyłem i zeszła z niego. Wisiała tylko na placach, a następnie puściła się i spadła na ziemię. Spojrzała na swojego niedoszłego mordercę, którego kontury widziała teraz w okiennicy. Chociaż był środek nocy, a księżyc przygotowywał się do pełni, mogła przysiąc, że widziała jego drwiący uśmieszek. Warknęła cicho. Wstała i szybkim krokiem odeszła za róg budynku.

Przed karczmą nie spotkała nikogo, prócz kilku koni. Odwiązała swojego Kasztana, chwyciła za uzdę i zaczęła iść. Nie wiedziała gdzie, bardziej interesowało ją kto nasłał zabójcę. Co prawda miała wielu wrogów, ale raczej żaden z nich nie wiedział, gdzie teraz przebywa. Próbowała przypomnieć sobie nieznajomego. Może jakieś znaki szczególne? Ciemny płaszcz, chusta na połowie twarzy, a druga pomalowana węglem, rękawiczki, ciężkie buty. No tak! Walnęła otwartą dłonią w czoło. Jak mogła tego nie zauważyć? Obuwie obite metalem. Rzadko spotykane, ale bardzo skuteczne. Swego czasu sama takie nosiła. Można było je dostać tylko na zamówienie u szewca w górnych okręgach. Będzie musiała przeprowadzić prywatne śledztwo na ten temat. Ale teraz miała też drugi problem. W gospodzie nie będzie mogła już mieszkać. Jest środek nocy, a ona nie ma gdzie spać!

***

Nadejście południa strasznie się jej dłużyło. Robiła wszystko powoli i dokładnie, byleby zająć czymś czas. Odwiedziła wszystkie swoje kryjówki, w jednej nawet chwilę się przespała. Posprawdzała każdą kłódkę i niespodziankę dla nieproszonych gości. Cieszyła się, że teraz prócz noża ma przy sobie także miecz. Rękojeść ponad półtorametrowego flamberga wystawała znad lewego ramienia, gdy kroczyła jedną z ulic górnego okręgu. Zwykli ludzie uciekali z jej drogi, a strażnicy czujnie ją obserwowali. Dziwiła się, dlaczego żaden z nich jeszcze do niej nie podszedł.

W zamku pojawiła się sporo przed czasem. Przy wejściu musiała oddać broń, ale nie przejmowała się tym. Gdyby nie zrezygnowała ze swojego oręża, inni mogliby pomyśleć, że nie ma szacunku do króla. Co z tego, że tak naprawdę znała go od małego i razem bawiła się z nim w piaskownicy? Oni nie mogli o tym wiedzieć. Dla nich była jedynie kolejną kobietą, z którą ich władca kiedyś się przyjaźnił. A znał wiele niewiast.

Stała na korytarzu, przez który wczoraj szła. Podziwiała portrety przodków Milana. W każdego z nich odznaczały się te same cechy: owalna twarz bez ostrych rysów, pucołowate policzki i roześmiane oczy. Jedyne czym obecny władca różnił się od swych ojców były okulary. Tak, król niedowidział, co w przeszłości rodziło wiele kłopotów, gdy jeszcze nie nosił szkieł.

Drzwi sali audiencyjnej otworzyły się. Wyszła przez nie wysoka kobieta z długimi blond włosami i ostrym spojrzeniem. Zerknęła krytycznie na Maureen, lecz nic nie powiedziała. Uniosła tylko podbródek i przeszła obok niej.

– Pani Maureen, król czeka. – Strażnik patrzył na nią z wyczekiwaniem.

– Tak, tak – mruknęła i zaczęła iść w jego stronę. – Idę.

Tak, jak podejrzewała, Milan siedział na tronie. Obok siebie miał kielich, najprawdopodobniej z winem. Kobieta podeszła do niego i ukłoniła się.

– Witam, królu – powiedziała.

Mężczyzna spojrzał na nią i odprawił ochroniarza.

– Teraz się mi kłaniasz, a wcześniej wpadłaś tu jak burza, nic sobie nie robiąc z wrzasków mojego strażnika – powiedział wstając.

– Teraz mi płacisz, wcześniej tego nie robiłeś – odpowiedziała i uśmiechnęła się półgębkiem. – Widzę, że nadal lubisz otaczać się kobietami.

– Mówisz o lady Schmied? – Zapytał i podszedł do stołu z kielichem. – Wina?

– Nie, dziękuję – odparła. – Tak, właśnie o niej. To jakaś nowa szefowa twoich nałożnic? Takie namanińskie nazwisko.

Milan zaśmiał się. Pociągnął łyk napoju i odpowiedział:

– To mój namiestnik.

– Kobieta może objąć takie stanowisko? – Zdziwiła się Maureen.

– Teraz niewiasty mogą wszystko – odpowiedział. – Ostatnio słyszałem, że jakaś wytoczyła sprawę do sądu w Sirsie, bo nie chcieli jej przyjąć do kopalni.

– I co?

– Jeśli ci z Sirsy podejdą do tego z głową, to dobrze – wziął do ust winogrono. – Gorzej, jak nie i sprawa pójdzie pod mój osąd.

– A ty oczywiście się nie zgodzisz? – Zapytała podpierając jeden bok.

– Mówiłem ci już, że nie jestem tym, którym mnie znałaś?

– To znaczy: małym berbeciem, który...

– Mój panie! – Wypowiedź Maureen przerwało wejście jednego ze strażników. Ukłonił się i oznajmił: – Stawili się pańscy... goście.

Stanął bokiem i przepuścił ich. Do środka weszli kolejno Gaea, Gianna, Bartel, Harun, Semen i Gaspare. Milan odstawił puchar z winem i przeszedł bliżej tronu. Maureen odeszła na bok. Nie chciała, aby widzieli w jakich stosunkach jest z ich nowym, głównym przełożonym. Przybyli klęknęli przed monarchą.

– Wstańcie i przedstawcie się – powiedział król.

Nasza bohaterka uśmiechnęła się lekko, widząc zakłopotanie i nerwowe ruchy swoich ludzi. O tak, teraz mogła powiedzieć, że to są jej ludzie. W końcu pracowała dla króla, a oni byli pod jej władzą. Pierwszy wstał Semen.

– Królu, nazywam się Semen Sujet – powiedział. Zgiął rękę, przycisnął dłoń do piersi i skinął głową. – Jestem tutaj, aby ci służyć.

– To wspaniale, Semenie – odpowiedział Milan i zmierzył go wzrokiem. Maureen dostrzegała rozbawienie w jego oczach. Spojrzała na pozostałych. Gaspare i Gaea także lekko się uśmiechali. – A ty? – Zwrócił się do Gianny.

– Jestem Gianna – odpowiedziała nieśmiało dziewczyna. – Pochodzę z Nixe, mój panie.

– Miło mi cię poznać – powiedział i uśmiechnął się, jak najszerzej mógł. – I nie ma powodu, abyś się mnie bała.

– Nazywam się Gaea Zackti – powiedziała odważnie łuczniczka, gdy Milan przeszedł obok niej.

– Nauczasz w Akademii, prawda? – Zapytał król. – Jak tam nasi przyszli łucznicy?

– Jeszcze nigdy nie nauczałam tak dobrych rekrutów – odpowiedziała i wyprostowała się jeszcze bardziej.

– I nie ma żadnego związku z tym, że jesteś nauczycielką pierwszy rok? – Zapytał i zmrużył oczy. Kobieta już otwierała usta, aby odpowiedzieć, lecz ten ją ubiegł. – Nie odpowiadaj.

Maureen wiedziała, że jak do tej pory Milanowi podobają się, ludzie, których wybrała.

– Jam Harun von Stelo – powiedział z lekkością Harun.

– Jesteś aktorem? – Zapytał władca przyglądając się mu dokładnie.

– Próbuję nim być, lecz nie każdy reżyser pragnie obsadzić moją osobę w swej sztuce – odpowiedział. – Jestem artystycznym indywidualistą.

Milan tylko mruknął i przeszedł dalej.

– Gaspare z Tvinge – przedstawił się gladiator. – Uprzedzając pytanie króla, walczę na Arenie Gladiatorów i dosyć dobrze mi to idzie.

– Jesteś świetnym wojownikiem, ale skromności nie można ci zarzucić – powiedział Milan i nie pytał o więcej, poszedł do ostatniego z gości.

– Bartel Bane – powiedział jadownik niewyraźnie.

– Uczeń jednego z najlepszych zielarzy w mieście – powiedział monarcha i jakby zamyślił się. – Powiedz mi, co tam słychać u starego Folksa?

Chłopak zaczął coś mówić, lecz z trudnością można było go zrozumieć. Król delikatnie nadstawił ucho, ale i tak nic konkretnego nie usłyszał. Westchnął głęboko i pokręcił głową. Kroki skierował do tronu, usiadł na nim i powiedział:

– Jesteście najlepszymi ludźmi do ochrony w tym mieście. Czy wiecie, co będzie waszym zadaniem tutaj? – Nie odpowiedzieli sądząc, że było to pytanie retoryczne. – Będziecie moją ochroną. Swoją pracę zaczniecie pojutrze i przez tydzień zostaniecie na okresie próbnym. Waszym ostatecznym testem będzie Wielki Bal. Z Maureen – wskazał na kobietę – ustalicie warty. To tyle. Jimmus! – Do sali wszedł jeden ze strażników. – Jimmus zaprowadzi was do pomieszczenia, które będzie waszym, powiedzmy, biurem.

Nieco zdziwione towarzystwo pomaszerowało za ochroniarzem. Za nimi szła Maureen, cały czas się uśmiechając.

~*~

Ciut dłuższe i trochę akcji.  Mam nadzieję, że się podoba. :)

7 komentarzy :

  1. Całe opowiadanie przeczytałam w ciągu dwóch dni, i od razu zauważyłam, że poprawił Ci się styl. Hm, może nawet nie styl, bo tego jednak nie tak łatwo zmienić, ale technika. W prologu i pierwszym rozdziale strasznie przeszkadzało mi przeskakiwanie z czasów przeszłego do teraźniejszego i na odwrót. To było okropne. A teraz? Udaje Ci się pisać bez takich pomyłek.
    Polubiłam Maureen. Jest główną bohaterką, a ja ją lubię. Wow. To się prawie nigdy nie zdarza. Ona jest taka prawdziwa, żaden chodzący ideał. Wręcz przeciwnie. Ja widzę w niej sporo wad, które jeszcze mogą przysporzyć jej problemów.
    W jednym z komentarzy pod poprzednimi rozdziałami ktoś napisał Ci, że Twój świat miesza średniowiecze ze współczesnością, że Twój język nie jest wystarczająco archaiczny. Na początku zgadzałam się z tym, ale teraz zmieniłam zdanie. To znaczy, faktycznie Ci się to miesza, ale kto powiedział, że nie może? Nie piszesz w końcu opowieści historycznej. To fantasy. I Twój własny świat.
    W rzeczywistości język ewoluował wraz z rozwojem techniki i przemysłu. Dlaczego jednak u Ciebie musiało być tak samo? Kto zabroni Ci to zmienić? Może pewne wyrażenia czy określenia pojawiły się tam wcześniej niż przemysł i rozwinięta cywilizacja. Tak jest nawet ciekawej, przez to Twój świat bardziej różni się od rzeczywistości.
    Jak do tej pory akcja nie zaskakiwała - Maureen powoli gromadziła gwardię przyboczną króla. Wprowadziłaś nowych bohaterów, przedstawiłaś ich, wszystko to jednak było mało porywające. Mam nadzieję, że teraz zaczną się prawdziwe kłopoty (bo one są najciekawsze). Wszyscy wybrani do gwardii to specyficzne indywidua - ja bym im nigdy w zyciu nie zaufała, ale Maureen ma większe doświadczenie ode mnie więc na pewno wie co robi. Płatny morderca, pomocnik aptekarza, gladiator, złodziejka - ciekawa banda. Ale z takimi będzie zabawniej.
    Pozdrawiam i czekam na następny rozdział. Mam nadzieję, że rozpoczynający się rok szkolny nie odwróci Twojej uwagi od pisania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jejku, jaki długi komentarz naskrobałam. Moja siostra stale powtarza, że ja nie komentarze ale książki pisze.

      Usuń
  2. Ja tam lubię takie długie komentarze. :)
    Bardzo dziękuję za opinię, każda się liczy. ;)
    Co do Maureen to właśnie o taką bohaterkę mi chodziło. Bardziej ludzką z wieloma wadami, ale też i małymi zaletami.
    Język jakim pisze to opowiadanie nawet mnie nie satysfakcjonuje, ale próbuję to zmienić. Jak widać akurat nie tu, lecz już w następnej części. W niej także akcja trochę przyspieszy, bo to jak na razie taki wstęp.
    Rok szkolny, jako tako nie odwróci mojej uwagi od pisania, bo zazwyczaj mam większą chęć do pisania, niż uczenia się, więc spokojnie. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. "Dodała bólu obcemu zadając mu cios kolanem" - pomiędzy czasownikiem, a imiesłowem musi znajdować się przecinek. W tym przypadku po zakończeniu pierwszej części zdania, czyli 'obcemu'.

    Przyznam rację Walkirii, Twój styl znacznie się poprawił od pierwszych rozdziałów. Jest znacznie lepiej. Wydaje mi się, że od kolejnego rozdziału akcja diametralnie przyspieszy?
    Mam pewną teorię na temat niedoszłego oprawcy Maureen, nie mogę się doczekać ustalenia, czy słuszną. :)
    Twoje opowiadanie coraz bardziej się rozkręca, wykreowałaś ciekawy świat. Choć zupełnie nie wiem, jaką krainą jest Nixe i cała reszta, wierzę, że kiedyś nas uświadomisz. Uwielbiam rozbudowane światy, dają ogromne pole do popisu i zapewniają bogatą wielowątkowość opowiadania.
    Życzę dalej weny!!! :)
    Pozdrawiam,
    Larwa.

    PS. Choć u mnie póki co nowości brak - klasa maturalna ruszyła pełną parą - to co jakiś czas staram się nadrobić braki w czytaniu, więc na pewno nie zniknęłam z blogowego grajdołka. ;]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach, właśnie. W spisie rozdziałów zapomniałaś chyba dodać opublikowanych 5,6 i 7. Także informator ma przestarzałe informacje. ;]
      Ale to takie małe i niewiele znaczące kffiatki.

      Usuń
    2. Dzięki za opinie. :)
      Właśnie przez to, że rok szkolny się zaczął mój czas wolny diametralnie zmalał, niestety. Wszystko, co teraz jest niejasne wyjaśni się wcześniej czy później, więc nie ma się co martwić. :)
      Btw. wszystko już zaktualizowane.

      Usuń
  4. Jak ma się nie podobać, jak się podoba :) Serio, po raz pierwszy od kilku dobrych rozdziałów zdarzyło się coś, czego bym nigdy nie podejrzewała... no dobra, może nie nigdy, ale jednak zaskoczenie jest i to spore. Wiem, musiałaś przebrnąć jakoś przez to gromadzenie straży króla i tak dalej. Ale już to zrobiłaś i teraz aż zacieram ręce z niecierpliwości, bo taką mam ochotę dowiedzieć się, co dalej.

    OdpowiedzUsuń

Kultura i uzasadniona opinia przede wszystkim. :)