Przetrwać Szaleństwo

rozdział 9

Milan z reguły lubił się wysypiać, ale także darzył sympatią obejmowane stanowisko. Jedną z niewielu rzeczy, do jakich miał wstręt w swoim zawodzie to właśnie sen. Nie przeszkadzało mu to, że oficjalnie jest królem prawie tydzień. On i tak musiał na coś narzekać. Chociażby dla zasady.

Szóstego dnia władania został brutalnie obudzony przez jedną ze służących. Kobieta bestialsko odsunęła zasłony, które dawały pełny mrok w pomieszczeniu. Teraz promienie słoneczne wlewały się do królewskiej sypialni, niczym wino do jego żołądka podczas uczty. Monarcha wstał z oporami i ubrał się w swoje szaty. Wydam dekret, że nikt nie ma prawa wstawać przed dziesiątą, pomyślał. A w szczególności król. Usłyszał pukanie do drzwi.

– Proszę! – Krzyknął zapinając ostatnie guziki marynarki. Nie rozumiał, jak innych królów mogła ubierać służba. Przecież on sam umie to zrobić!

Do środka wszedł młody mężczyzna z długimi włosami. Miał na sobie wysokie, czarne buty i tego samego koloru spodnie, czerwoną marynarkę z herbem królestwa i szarą koszulę. Do pasa miał przymocowane dwa sztylety. Ukłonił się nisko.

– Chciałem tylko sprawdzić czy król już wstał – odpowiedział. – Śniadanie gotowe.

– Tak, już idę – rzekł Milan zakładając okulary. – Jesteś Harun, tak?

– Zgadza się, królu – powiedział strażnik.

– To z kim masz dzisiaj wartę? – Znów zadał pytanie i zaczął iść w kierunku drzwi.

– Z Gianną – odpowiedział Harun i otworzył przed nim drzwi. Wyszli na korytarz.

Milan zobaczył obok wyjścia ze swej sypialni młodą dziewczynę. Była ubrana w taki sam strój, jak Harun, lecz przy pasie miała dwie katany.

– Dzień dobry, królu – powiedziała niewiasta i ukłoniła się.

– Witaj, Gianno – odpowiedział mężczyzna i skinął głową. – To, co dzisiaj robimy?

Zaczęli iść w stronę jadalni.

– Z planów, jakie dał nam królewski skryba wynika, że po śniadaniu pozujesz do obrazu oraz przyjmujesz dyplomatę z Gumulii, królu – odpowiedział Harun.

– A potem? – Dopytywał monarcha, przeszli przez próg stołówki.

– Niestety nic nam o tym nie wiadomo – odpowiedział strażnik. – Pański skryba nie chciał nam udostępnić informacji na ten temat, ponieważ nie odbywa się to na naszej warcie.

– Rozumiem – mruknął Milan i usiadł do stołu. Od razu pojawił się przed nim kucharz z tacą. – No i to rozumiem.

Uśmiechnął się sam do siebie i zaczął jeść.

To, co władca Shryuko uwielbiał w swojej profesji było jedzenie. Nikt w kraju nie dostawał tak wyśmienitych i dokładnie sprawdzanych posiłków. Miał pięciu swoich kucharzy i aż ośmiu testerów, którzy godzinę przed podaniem posiłku testowali go. Widocznie nie trzeba iść na wojnę, aby umrzeć za kraj.

Do sali malarskiej szedł zamyślony. Artystę wybierała jego żona i on nie miał wpływu na to, kogo ona wybierze. Za nim wiernie kroczyła jego straż przyboczna. Mijali różne pomieszczenia i korytarze. W końcu dotarli do celu.

Sala malarska była duża i dobrze oświetlona. Już na samym wejściu zobaczył, że portrecistą jest kobieta. Mała, szczupła blondynka stała plecami do drzwi. W jednej ręce miała pędzel, a w drugiej paletę z kolorami. Patrzyła przez okno i nawet nie zauważyła wejścia trójki osób. Harun chrząknął, a ona odwróciła się.

– Gladys – szepnął Milan.

– Och, witam królu – powiedziała odwracając się, a następnie zrobiła ukłon.

– Pani Gladys Verf – odpowiedział i skinął głową. – Wyjdźcie – powiedział do strażników, a oni spełnili rozkaz. – Dlaczego tu jesteś?

– Twoja żona mnie zatrudniła – odpowiedziała. – Mam namalować was, jako parę oraz twój portret.

– Dobrze wiesz, że nie oto mi chodzi – powiedział nieco zdenerwowany król. – Przecież miałaś być w Fennan-Da!

– Byłam, zobaczyłam, przyjechałam. Nie chciałbyś, no wiesz, odnowić czegoś? – Zapytała i zbliżyła się do niego.

– To już nie jest to samo, Gladys – powiedział i odszedł kilka kroków zostawiając kobietę za swoimi plecami. – Mam żonę, jestem królem – odwrócił się do niej. – Nie jestem już księciem drugim do tronu, ale władcą Shryuko.

– I nie mam co liczyć, chociaż na małe co, nie co? – Zapytała z maślanymi oczami.

– Jeśli przez to rozumiesz namalowanie mojego portretu, to owszem – odpowiedział. – Kto cię w ogóle wynajął?

– Twoja żona, królowa Noele – odpowiedziała podchodząc do sztalugi. – Namaluję cię z lewego profilu. Na prawym policzku masz okropną bliznę.

– Przypominam ci, że ty mi ją zrobiłaś po tym, jak przyłapałaś mnie z Cethryne. Poza tym, jesteś malarką! Nie musisz dokładnie odwzorowywać mojej twarzy. – Stanął przed nią. – Jak to zrobili z dziadkiem Iskarem.

– Faktycznie, król Iskar jest troszkę przesadzony – odpowiedziała i podeszła do niego. – A teraz chodź.

Poprowadziła go do drewnianego krzesła.

– Siadaj – powiedziała, a władca potulnie usiadł. Kobieta zaczęła nim przekręcać w różne strony, aż w końcu skończyła. – No, tak powinno być dobrze. Teraz tylko się nie ruszaj. Odeszła do sztalugi, wzięła pędzel w dłoń i zaczęła malować.

W tym samym czasie w głowie Milana zaczęły pojawiać się różne myśli. Jestem królem, a nikt nie traktuje mnie poważnie. No, może poza moją strażą. Ale oni też jakoś tak podejrzanie się na mnie patrzą. Chyba muszę coś zrobić z tym brakiem szacunku. Jednak to po namalowaniu mojego portretu.

– Milan nie myśl tyle! – Krzyknęła Gladys. – Masz mieć poważną minę, a nie jak szkapa marząca o kolejnym ogierze.

No i właśnie o tym mówię, pomyślał z przekąsem.

***

Niedziela to w wielu kulturach dzień święty. Wolne od pracy celebruje się w świątyniach, przy ołtarzu razem z kapłanem oddając cześć Stwórcy. Nie inaczej dzieje się to w Shryuko. Tutaj także mieszkańcy idą na wspólną modlitwę, która trwa czasami nawet kilka godzin. Nie wszyscy uczęszczają tam z uśmiechem na twarzy. Dzieci wolałyby bawić się na podwórku, trochę starsi w ogóle nie rozumieją po co to, a całkowicie dorośli woleliby odpocząć w swoich domostwach po całym dniu pracy.

Król Milan chodził do świątyń z obowiązku. Nie był władcą religijnym, a wręcz przeciwnie – nie wierzył w istnienie żadnej siły wyższej. Jednak nie obnosił się z tym, więc nawet jego służba myślała, że jest on bogobojny, jak jego ojciec. O tak, mężczyzna bardzo przypominał swego rodziciela, co go bardzo denerwowało. Większość ludzi nie lubuje się w jego reformach, a są to zwłaszcza politycy, a nie jak myśli większość, chłopi.

***

Maureen była wykończona, chociaż przespała całą noc. Wczoraj cały dzień uprzątała jeden pokój w rezydencji jej dziadków. W końcu miała swój własny kąt, gdzie miała nadzieję, że nikt jej nie znajdzie. To nic, że tony kurzu wdzierały się jej wszędzie, a ręce po pewnym czasie chciały jej odpaść. Była zadowolona ze swojej roboty.

Nasza bohaterka pojawiła się w zamku kilka minut przed godziną ósmą rano. Przebrana w swój uniform przemierzała korytarze w poszukiwaniu komnat królewskich. W końcu, gdy zobaczyła Haruna przy drzwiach, wiedziała że to właśnie tutaj.

– To co dzisiaj robimy? – Zapytała po przywitaniu.

– Z listy od skryby wynika, że całe przedpołudnie spędzimy w świątyni – odpowiedział niezadowolony.

– Wybornie – mruknęła kobieta. – Zawsze marzyłam o tym, żeby przez kilka godzin sterczeć jak kołek pod ołtarzem i patrzeć w nicość.

Strażnik zaśmiał się.

– Zawsze możesz się pomodlić – powiedział. – Albo...

Wypowiedź przerwały mu otwierające się drzwi. Nagle wyprostował się i wypiął pierś do przodu.

– Witam, mój królu – powiedziała Maureen z lekkim uśmiechem i skinęła głową.

– Dzień dobry Maureen, Harun – odpowiedział. – To co, dzisiaj całodniowa modlitwa?

– Dla kogo całodniowa, dla tego całodniowa – mruknęła strażniczka. – My jesteśmy tylko przez pięć godzin, później przychodzą Gianna i Bartel.

– To i tak będą katusze – odpowiedział król. – Nie słyszałeś tego – powiedział do Haruna.

– Ja w ogóle królu, mało słyszę – powiedział artysta i uśmiechnął się.

– No, mam nadzieję.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Kultura i uzasadniona opinia przede wszystkim. :)