Przetrwać Szaleństwo

rozdział 14

Czekanie na króla, który prowadzi zawiłą konwersację z bardzo rozgadanym człowiekiem nie należy to spraw ekscytujących. Detektyw Pumbis lubił narzekać. A to ludzie są zbyt aroganccy (przypadek Maureen), a to nie chcą nic mówić (na przykład Gaspare) czy są nazbyt wylewni (Harun?). Milan nie był zadowolony i przestępował z nogi na nogę, aby delikatnie dać znać mężczyźnie, że pora na niego. W końcu uratował go jeden z żołnierzy.

– Królu, ma pan gościa – powiedział młodzieniec wchodząc do sali. Za sobą przyprowadził Maureen.

Śledczy spojrzał na nią złowrogo.

– W takim razie, ja królu już się żegnam. Jeśli odkryję coś ważnego, niezwłocznie powiadomię króla – zakomunikował i ukłonił się. – Do widzenia.

Władca Shryuko skinął głową i pozwolił sobie na głębszy oddech, gdy drzwi zamknęły się.

– Ciężko, co? – zapytała kobieta podchodząc bliżej.

– Nawet mi nie mów – mruknął król. – Ta trucizna to chyba była zmyłka i ten facet mnie wykończy. Miele tym językiem i miele. W nieskończoność.

– Mówi chociaż coś pożytecznego? – dopytywała strażniczka. Nie za bardzo ufała temu „agentowi”.

Milan spojrzał na nią podejrzliwie.

– Znając ciebie, to masz już jakieś podejrzenia i chcesz je sprawdzać na własną rękę – powiedział do niej. – Dlaczego nie możesz powierzyć tej sprawy Pumbisowi?

– Serio? – zapytała i podniosła jedną brew do góry. – Milan, ten gościu to kretyn! On chce tylko obarczyć kogoś winą, zgarnąć pieniądze i wyjechać.

– Najlepszy specjalista w kraju – odparł mężczyzna. – Tak mówi Noele.

– Pewnie zawsze łapie sprawców – powiedziała Maureen. – On jest dobrze wyuczony, co do rozmów z ludźmi. Sam zresztą widziałeś.

– To prawda – zgodził się. – Gianna była skłonna przyznać się nawet do tego, że jest poszukiwaną na całym świecie zabójczynią.

– No widzisz – kobieta westchnęła. – Mówił coś ważnego?

– Substancja, którą otruto tego szlachcica była w winie migdałowym – odpowiedział ponuro. – Takie pijam tylko ja i kilku innych. Naprawdę wąskie grono. Ten skrytobójca musiał mnie dobrze poznać.

– Na tym to polega – powiedziała szybko, zaraz potem dodała: – Urzędujesz dopiero tydzień. Kto chciałby cię zabić?

– Uwierz mi, odkąd wybyłaś z dworu do dzisiaj, urodziło się wielu przeciwników monarchii w naszym kraju – rzekł i usiadł na tronie. – Znaczna większość to byli bliscy podwładni mojego ojca, a nierzadko też dziadka.

Przerwało im nagłe wtargnięcie tego samego żołnierza, który wprowadził Maureen. Za nim wszedł Pumbis.

– Królu, mam dla króla wiadomość! – krzyknął od samego progu.

– W takim razie, ja się żegnam – kobieta ukłoniła się lekko i ruszyła w stronę drzwi.

– To cyjanek, mój panie. Cyjanek! – usłyszała wychodząc. Już wiedziała czego szukać.

Mieszkanie Semena nie było duże. Ba, to była istna klitka. Nie pasowało to do weterana wojennego jeszcze służącego w wojsku. Małe łóżko stojące w rogu z rozrzuconym kocem, a obok niego zniszczona szafka. W drugim kącie piecyk, a wraz z nim stolik i dwa krzesła. Jednak tym, co najbardziej mogło zdziwić zwykłego obserwatora były plakaty zawieszone na ścianach. „Precz z monarchią!” czy „Władza dla ludu!” to tylko nieliczne hasła widniejące na skrawkach papieru.

– Wiedziałaś o tym? – zapytał Harun rozglądając się nadal.

– Gdybym wiedziała, to on nawet na zamku by się nie pokazał – mruknęła. – Przeszukaj tę szafkę i łóżko, a ja poszukam w piecyku i podłodze.

Mężczyzna kiwnął głową i podszedł do mebla. Wojowniczka zaczęła przeszukiwać urządzenie dające ciepło. Nie wierzyła, iż coś tam znajdzie. Ale przypominając sobie nieudolną próbę zabójstwa Milana, wszystko mogło się zdarzyć.

– Masz coś? – zapytała artystę zamykając ostatnie drzwiczki piecyka.

– Kilka plakatów siejących propagandę – odpowiedział. – Wątpię, aby schował cokolwiek tak płytko.

Maureen skinęła głową. Klęknęła i poczęła opukiwać podłogę. W znacznej większości dźwięk był głuchy, ale w jednym, tuż obok nogi łóżka, słuchać było echo. Złapała za pogrzebacz przy piecu i podważyła jedną z desek. W małym zagłębieniu była ukryta skrzyneczka. Kobieta ujęla ją w dłonie i podniosła. Uchyliła wieko i zobaczyła kilka różnych proszków.

– Znasz się na tym? – zapytała Haruna, a ten podszedł bliżej.

– To na pewno jest muchomor, a tamto nikotyna – odpowiedział wskazując na substancje. – Podejrzewam, że ten – pokazał na biały proch – to cyjanek lub arszenik. Tyle mogę powiedzieć teraz. Więcej powiedziałbym ci po badaniach.

– Tyle mi wystarczy – powiedziała Maureen i uśmiechnęła się.

Nagle usłyszeli coś, czego nie chcieli. Kroki dobiegające od zewnętrznej strony drzwi im nie sprzyjały. Nie patrząc na nic innego, odłożyli wszystko na swoje miejsce i wyskoczyli przez okno, którym weszli.

Maureen weszła do gabinetu Milana, jak przysłowiowe tornado. Na nic zdały się okrzyki żołnierza pilnującego w tym czasie swojego władcę. Ten siedział w fotelu i przeglądał jakieś papiery. Uniósł głowę, gdy zobaczył gościa.

– To Semen – powiedziała o oparła ręce na biurku.

– Jesteś tego pewna? – zapytał król. – To poważne oskarżenie, Maureen.

– Byłam u niego w mieszkaniu – usiadła naprzeciw niego. – On cię po prostu nienawidzi! Pamiętasz, jak mówiłeś o przeciwnikach monarchii? To właśnie jeden z nich.

Milan spojrzał na nią podejrzanie.

– Strażnik! – krzyknął, a po chwili w drzwiach ukazał się młody chłopak. – Sprowadź tutaj detektywa Pumbisa. Byle szybko!

– Tak jest! – odpowiedział hardo żołnierz i zniknął.

– W jaki sposób dostałaś się do jego mieszkania? – zapytał Milan po chwili. Odłożył wszystkie papiery na bok. – Bo na pewno nie dał ci klucza.

– Z małą pomocą – powiedziała i uśmiechnęła się szeroko.

– Czyli się włamałaś – mruknął. – Za to mógłbym cię wsadzić do więzienia.

– Ale tego nie zrobisz – uśmiech nie schodził jej z twarzy.

Nie minęło kilka minut, a do gabinetu wszedł detektyw.

– Wzywałeś, królu? – zapytał na wstępie, a następnie ukłonił się.

– Tak. Mam podejrzenie, że za otruciem tego szlachcica stoi Semen Sujet, członek mojej straży przybocznej – powiedział uważnie patrząc na Pumbisa. – Proszę sprawdzić jego mieszkanie. W trybie natychmiastowym.

– Tak jest – znów się ukłonił i wyszedł.

– Mam nadzieję, że jesteś tego pewna – mruknął Milan.

Semen był nazbyt spokojny podczas aresztowania. Nie krzyczał, ani nie wierzgał. Po prostu z pokorą przyjął związane z tyłu dłonie i wyprowadzenie z mieszkania. Jego sąsiedzi nie mogli przegapić takiego przedstawienia, więc ustawili się w poprzek drogi, skutecznie blokując przejazd zarówno kupcom, jak i samemu detektywowi. Swoją drogą, Pumbis nie był zaskoczony zachowaniem podejrzanego. Coraz bardziej utwierdzał się w przekonaniu, że król mógł mieć rację, co do jego winy. Oczywiście nie brał pod uwagę Maureen znajdującej się wtedy w środku. Mężczyzna nie pałał do niej pozytywnym uczuciem. Widział, że nie działają na nią jego zagrania. Jakby miała już z czymś takim do czynienia. Śledczy od razu zarządził tortury Sujeta.

7 komentarzy :

  1. Już dość późno, ale że błędy wszystkie mam napisane, a o opowiadaniu wolę mówić na świeżo, to coś jeszcze szybko naskrobię. Bez zbędnych wstępów – najpierw błędziochy (tylko z 14. rozdziału), później cała reszta.

    [p] - przecinek
    „Czekanie na króla, który prowadzi zawiłą konwersację z bardzo rozgadanym człowiekiem nie należy to spraw ekscytujących. Detektyw Pumbis lubił narzekać.” - [p] po „człowiekiem”, bo koniec wtrącenia. Tutaj masz przykład, jak zmieniasz czas w opowiadaniu. Najpierw „prowadził”, po czym nagle „lubił”.
    „powiedział młodzieniec wchodząc do sali” - [p] po „młodzieniec” (przed/po zdaniami imiesłowowymi, w których te imiesłowy zakończone są na „-ąc”, „-wszy”, „-łszy”, dajemy przecinki)
    „Za sobą przyprowadził Maureen.” - albo: „Ze sobą przyprowadził Maureen.”, albo „Za nim podążała Maureen”.
    „– W takim razie, ja królu już się żegnam. Jeśli odkryję coś ważnego, niezwłocznie powiadomię króla” – po pierwsze: nie powinno być [p] po „razie”, po tym wyrażeniu się go nie daje. Ale za to [p] powinny być po „ja” i „królu”, bo oddzielają wołacz. Po drugie: albo „niezwłocznie cię powiadomię” (masz wcześniej słowo „król), albo zmieniasz szyk i robisz: „niezwłocznie króla powiadomię”.
    „Władca Shryuko skinął głową i pozwolił sobie na głębszy oddech, gdy drzwi zamknęły się.” - brak wcięcia do akapitu (powtarza Ci się to w tekście kilka razy, wypisuję tylko tutaj). „Drzwi się zamknęły”. Unikaj kończenia zdania „się”, ale za to jeżeli czasownik z zaimkiem zwrotnym „się” występują w środku zdania – jak najbardziej „się” dawaj po czasowniku, tak jest mniej kolokwialnie.
    „zapytała kobieta podchodząc bliżej.” - „kobieta”[p].
    „– Znając ciebie, to masz już jakieś podejrzenia i chcesz je sprawdzać na własną rękę – powiedział do niej.” - to oczywiste, że powiedział to do Maureen, „do niej” jest tu absolutnie zbędne i wybija z czytania.
    „podniosła jedną brew do góry.” - można podnieść jedną brew na dół? Pleonazm. Albo „podniosła jedną brew”, albo „jedna z jej brwi powędrowała do góry”.
    „dobrze wyuczony, co do rozmów z ludźmi” - zbędny [p], nie przed każdym „co” daje się [p], musisz patrzeć na to, czy mamy zdanie złożone, nie na konkretne słowa.
    „Substancja, którą otruto tego szlachcica była w winie” - „szlachcica”[p], bo koniec wtrącenia.
    „– Uwierz mi, odkąd wybyłaś z dworu do dzisiaj, urodziło się wielu przeciwników monarchii w naszym kraju” - nie rozumiem, dlaczego dałaś tu to „do dzisiaj”. Z tymi słowami to zdanie nie ma sensu.
    „Znaczna większość to byli bliscy podwładni” - bez „byli”. Nie pasuje tutaj ze względu na kontekst.
    „– W takim razie, ja się żegnam” - zbędny [p].
    „usłyszała wychodząc. Już wiedziała czego szukać.” - „usłyszała”[p], „wiedziała”[p] (zdanie podrzędne dopełnieniowe. Co wiedziała? - czego szukać.)
    „Nie pasowało to do weterana wojennego jeszcze służącego w wojsku.” - „wojennego”[p].
    „Jednak tym, co najbardziej mogło zdziwić zwykłego obserwatora były plakaty” - „obserwatora”[p], bo koniec wtrącenia.
    „zapytał Harun rozglądając się nadal.” - „zapytał Harun, nadal się rozglądając”.
    „Ale przypominając sobie nieudolną próbę zabójstwa Milana, wszystko mogło się zdarzyć.” - złe użycie imiesłowu, cholercia, złe, ale błąd. Wychodzi na to, że „wszystko” przypominało sobie próbę zabójstwa. „Ze względu na nieudolną próbę zabójstwa Milana wszystko mogło się zdarzyć”.
    „zapytała artystę zamykając ostatnie drzwiczki piecyka.” - „artystę”[p].
    „W znacznej większości dźwięk był głuchy, ale w jednym, tuż obok nogi łóżka, słuchać było echo.” - „w jednym miejscy”. Bo bez tego wychodzi, że „w jednym większości”.
    „odpowiedział wskazując na substancje.” - „odpowiedział”[p].

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. „Maureen weszła do gabinetu Milana, jak przysłowiowe tornado” - po pierwsze, zbędny [p] (przed „jak” go nie dajemy, chyba że mamy do czynienia ze zdaniem złożonym. Ale już na pewno nie dajemy przy porównaniach, broń Boże!). Po drugie – nie wiem, o jakie przysłowie z tornadem Ci chodziło, ale zważ na to, że to jest Twój nowy świat i niektóre przysłowia/związki frazeologiczne z planety Ziemia do niego nie pasują. To tak jakbyś tutaj wyskoczyła z koniem trojańskim, podczas gdy w Twoim świecie nie było Troi i tak dalej.
      „Na nic zdały się okrzyki żołnierza pilnującego w tym czasie swojego władcę.” - zły przypadek. Kogo, czego? Swojego władcy.
      „powiedziała o oparła ręce na biurku.” - „i”, a nie „o”.
      „– Byłam u niego w mieszkaniu – usiadła naprzeciw niego.” - kropka po „mieszkaniu”, „usiadła” wielką literą. Z racji tego, że to siadanie nie jest wtrąceniem w jej wypowiedź ani się jej bezpośrednio nie tyczy, musi być wielką i po kropce. Generalnie nie masz problemu z zapisem dialogów.
      „– Ale tego nie zrobisz – uśmiech nie schodził jej z twarzy.” - jw. „zrobisz” i kropka, „uśmiech” wielką.
      „powiedział uważnie patrząc na Pumbisa.” - „powiedział”[p].
      „Nie krzyczał, ani nie wierzgał.” - zbędny przecinek. Przed „ani” go nie stawiamy, chyba że mamy powtórzenie („nie była ani zła, ani smutna”.
      „król mógł mieć rację, co do jego winy.” - zbędny [p].
      „Oczywiście nie brał pod uwagę Maureen” - „oczywiście”[p]. „Oczywiście” i „niestety” na początku zdania traktuje się jako wtrącenie i oddziela się je przecinkami.

      No dobra, to zostańmy jeszcze w ogólnych błędach, jakie powtarzają się w całym opowiadaniu i jakie rzucały mi się w oczy. Nawet nie zawsze chodzi mi o błędny zapis, ale coś, co może kłuć w oczy.

      Pierwsze, bardzo, bardzo ważne i ogromny błąd, niestety dość często powtarzający się na blogach: zmieniasz czasy, jak Ci się podoba. Nie można tak! Skoro decydujesz się na czas przeszły, całe opowiadanie w nim piszesz (ewentualnie prolog czy epilog w teraźniejszym, chociaż to mi się też za bardzo nie podoba). Nie możesz sobie opisywać jakiejś akcji w przeszłym, po czym nagle resztę rozdziału ciągniesz w teraźniejszym. Najlepiej, jeślibyś przejrzała wszystkie rozdziały i to poprawiła; zdecydowała się na jeden. Najodpowiedniejszy będzie czas przeszły, z racji że przemyśleń bohaterów praktycznie w ogóle nie ma. Mamy za to całkiem ciekawą i wciągającą akcję, główna bohaterka bez przerwy gdzieś chodzi i coś się dzieje – tak, czas przeszły będzie najodpowiedniejszy.

      Po drugie: często pojawia się wtrącenie „Nasza bohaterka poszła...”. Nie jest ono błędne, używaj go nadal, jeżeli tak wolisz, ale wiedz jedno: bardzo oddala ono czytelnika od świata przedstawionego. Używając takiego wyrażenia, sugerujesz, że są jacyś „oni” (bohaterowie), ale także i „my” (czytelnicy, obserwatorzy). „Nam” opowiadasz jakąś historię, a używając słowa „bohaterka” sugerujesz, że jest to wymyślona opowiastka. Tak jakby Maureen i inni byli tylko szmacianymi lalkami w teatrze kukiełkowym, a Ty, jako narratorka, stałabyś za sceną i opowiadała o tym, co się dzieje.

      Myśli bohaterów nie zapisujesz kursywą, a przynajmniej tak mi się wydaje, tylko jakimś dziwnym, cudacznym fontem bez polskich znaków. Co lepsze – zamiast nich pojawia się pusta przestrzeń. W takim razie zamiast np. wyrazu „Myślałem” ukaże nam się: „My a em” (przy czym mam wrażenie, że te odstępy są większe niż jedna spacja na jedną literę). Proszę, zmień to, bo bardzo źle się czyta.

      Usuń
    2. Rozdziały są baaardzo krótkie, nad czym ubolewam. Całe opowiadanie przeczytałam w jeden wieczór (no, zahaczający o noc), a uważam, że czternaście notek powinno mi zazwyczaj starczyć na min. dwa dni. Rozumiem, że nie chcesz walić kilkunastostronicowymi rozdziałami (dla mnie szkoda), bo to bardzo zniechęca, ale czasami lepiej poczekać te kilka dni i wstawić coś dłuższego.
      Ogółem rozdziały wydają się dłuższe ze względu na ogromne odstępy, jakie sadzisz między akapitami. Hm, ja tam takich nie lubię, ale myślę, że przy aktualnym foncie są dobre. Gdybyś jednak kiedyś chciała zmienić na TNR albo inną uniwersalną, proponuję te odstępy znieść.

      A teraz tak króciutko o menu, a właściwie dwie sprawy, bo za bardzo do pisania o tym nie mam nic. Wszystko ładnie, schludnie, nie za dużo, najważniejsze informacje podane.
      Zakładka „Bohaterowie” - jest świetna, wg mnie taka, jak dokładnie powinna być (ew. można by jeszcze było dodać wiek, ale tam, to już mniej ważne). Cytujesz to, co w opowiadaniu się pojawiło (chociaż fakt, że opisy postaci są szczątkowe same w sobie, to już inna sprawa), więc czytelnik nie ma „spoilerów”, a jedynie może sobie przypomnieć, kto jest kim.

      Ale za to obrazek, jaki masz w tym „Dodatku” czy jak to się tam zwało... Nie, nie mam nic do jego wykonania, nawet bym się na tym nie skupiała, ale litości, średniowiecze i skąpe, ubrane w koszule nocne z XXI w. panienki?! Nie no, serio? Tak samo – garnitury na balu?! Detektyw?! Okulary u króla?! („W Europie zaś okulary korekcyjne pojawiły się w XIV wieku.” - cytat z Wikipedii. Nie wiem, w jakim dokładnie czasie dzieje się Twoje opowiadanie i jak wygląda ten świat, ale... Właściwie nic nie wiem. No, w każdym razie na Ziemi koniec średniowiecza przypada co prawda na wiek XV, ale ja jakoś nie widzę króla, który się przechadza po dworze w okularach...).
      I tutaj przechodzimy do dwu spraw.
      Pierwsza – to, co opisujesz, to nie jest średniowiecze. Cholera, aż nie wiem, jak to odbierać. Momentami miałam wrażenie, że Twoje opowiadanie jest jakąś prowokacją, bo aż mi się wierzyć nie chce, że ktoś, kto prowadzi opowiadanie low fantasy (bo taki to gatunek, nie? Przynajmniej dla mnie na taki wygląda) i przyznaje w komentarzach, że tak, chodzi o średniowiecze, wyskakuje z garniturami, kolokwialnym i absurdalnym słownictwem (Zwroty takie jak: „(...)ten facet mnie wykończy.” czy „Serio?” po prostu w tych czasach nie występowały, a jeżeli w Twoim średniowieczu mają występować, to świat powinien być tak przedstawiony, że czytelnik to całkowicie rozumie. Nawet jeżeli Maureen i Milan są przyjaciółmi z dzieciństwa, nie mogą się do siebie tak zwracać – oczywiście, ich rozmowy powinny być luźniejsze, pozbawione tego patosu, ale równocześnie trzeba dobrać odpowiedni styl do czasów, jakie się opisuje. Zasada decorum się kłania.

      Usuń
    3. Drugie, o czym już wspomniałam. Bardzo słaba kreacja świata. Właściwie zerowa. Uwierz, że ja mam co do niej bardzo, bardzo małe wymagania, ponieważ sama mam problem z tym, aby świat, który stworzę opisywać. O Twoim nie wiem jednak nic. Jeśli np. pojawia nam się Gianna z Nixe, a wspomnijże chociaż w jednym, dwóch zdaniach, gdzie leży i czymże jest to Nixe! Powiedz coś więcej o Shryuko! A co najważniejsze – o planecie/świecie, na którym żyją, o roku, w jakim toczy się akcja. Pamiętaj, że to Twój świat i Ty go tworzysz – jeżeli postanowisz, że średniowiecze w Shryuko jest epoką, która różni się od ziemskiego średniowiecza (np. tak, że pojawiają się garnitury i inne takie) – okej, dobra, zaakceptuję to, może nawet mi się to spodoba, bo zawsze ciekawa odskocznia, ale musisz to w jakiś sposób opisać. [Bo wyskakujesz mi nagle plakatami, na których były napisy typu: „Władza dla ludu” (cytuję z pamięci, być może troszkę inaczej to brzmiało). Demokracja w średniowieczu? Ja wiem, narodziła się w starożytnym Rzymie, ale nam średniowiecze raczej kojarzy się z monarchią absolutną i tak dalej, a tymczasem lud sobie robi jakieś potajemne bunty i che władzy dla siebie... Oni w ogóle wiedzą, że jest taka możliwość jak „przejęcie władzy”? Przecież to prosty, niewykształcony lud. Ważne jest to, aby był pan, była ziemia (w przypadku chłopów) i tylko. Teraz tylko utrzymać i wykarmić rodzinę].
      A właśnie, co do chłopów i tym podobnych... Czy tam wszyscy umieją pisać i czytać? To znaczy – być może Maureen akurat wybierała wykształconych ludzi, ale do kogo by nie podeszła, tam śmigała karteczka z adresem, nawet gdy szło o młodziutkiego Semena.

      Właściwie to bardzo dużo czasu poświeciłaś na to pozyskiwanie strażników. Mam wrażenie, że ponad połowa, o ile nie trzy czwarte, opowiadania o tym właśnie jest. Tymczasem widzę, że jeszcze dwa rozdziały, po czym czeka nas epilog. Niewiele akcji w takim razie mamy, ale dobre i to. (Chociaż gdzieś wyczytałam, że planujesz drugą część opowiadania – to dobrze, mam nadzieję, że będzie dłuższa i że lepiej poznamy Maureen i resztę!).

      A, i jeszcze jedno, co mnie zdziwiło – król chce, aby Maureen dowodziła jego strażą, co więcej – zna ją od dziecka, a tymczasem nie zapewni nawet jej schronienia w pałacu? Jeżeli z jakiegoś względu nie może tego zrobić (Maureen odmawia, żona się nie zgadza, jakiś niepisany etos na to nie pozwala) – wspomnij o tym.

      To chyba tyle, jeśli chodzi o jakieś zgrzyty. No, to teraz reszta!

      Maureen – genialna postać, bardzo ją lubię. Mimo że opisy uczuć bohaterów są u Ciebie szczątkowe i właściwie nie dają nam żadnej wiedzy nt ich psychiki, Maureen jest tak pocieszna, sympatyczna dla czytelnika i często nieprzewidywalna, że nie da się jej polubić. Po pierwsze, odważnym chwytem jest to, że opisujesz ją jako postać „przy kości”. To bardzo rzadkie, aby pierwszoplanowe postaci nie były szczupłe (ja np. nie lubię od tego odbiegać – specjalnie idealizuję bohaterów, nawet jeżeli może to denerwować, ponieważ lubię opisywać pięknych i młodych). Podejrzewam, że Maureen ma być nie tyle gruba, ile po prostu „dobrze zbudowana”, ale i tak dobry motyw. Po drugie – alkoholiczka, w dodatku taka, która już na tyle jest „wytrenowana” w piciu, że i tak po niej wszystko „spływa”. Jak ja lubię, gdy główni bohaterowie piją i gdy są wtrącane zdania typu: „Czuć było od niej odór alkoholu.” czy coś w tym guście! I trzecie: mam wrażenie, że jej wszystko „lotto”. Kij jej, czy będzie miała jakiegoś chłopa, kij jej, czy coś jej się stanie. Jakieś tam przeżycia ma, ale ogółem bardzo opanowana kobieta. Lubię opanowane i spokojne postaci, to świadczy tylko o ich intelekcie. Co więcej – Maureen nie pcha się wszędzie, nie musi być wszędobylską bohatereczką, tylko wszystkie jej przygody dzieją się raczej z przypadku. Została dowódcą straży, bo Milan tak postanowił, nie bo pchała się do zamku.
      Nie no, ogółem bardzo przypadła mi do gustu i z chęcią o niej czytam.
      Jeśli chodzi o resztę...

      Usuń
    4. Milana nie lubię. Ale ja ogółem okularników nie lubię. A ten dodatkowo na króla się nie nadaje, jest histerykiem (chociaż nie jakimś wielkim) i uważa, że on to sobie żonę może zdradzać, ale ona jego nie (ja wiem, średniowiecze, takie czasy... ale no mimo wszystko).
      Noele wraz z tajemniczym Pavolem są ciekawi i intrygują. Nie wiem, dlaczego królowa może chcieć zabić męża. Tzn. takie oczywiste pobudki jak: chce władzy tylko dla siebie, obrzydza ją, chce sobie wziąć za męża Pavola, chce władać sama krajem same nasuwają się na myśl, ale może jest coś więcej, coś, o czym czytelnik jeszcze nie wie?
      Cała gwardia przyboczna: lubię i Greaę, i Giannę (tę drugą chyba bardziej, bo jest taka kochana, nieśmiała). Lubię też Haruna i Bartela. Gaspare'a już trochę mniej, denerwuje mnie swoją „skromnością”. A z kolei Semen – z początku myślałam, że to uroczy chłopiec, a tymczasem, proszę, niedoszły zabójca! Nie przeszło mi przez myśl, że to on może być wynajęty przez królową.

      Co mogę jeszcze powiedzieć? Opowiadanie mi się podobało, oczywiście, że tak. Masz dobry, lekki styl; nie dajesz skomplikowanych zdań, dzięki czemu wszystko szybko się czyta. Pozbądź się jedynie tego mieszania czasami, a będzie super. Fabuła jest ciekawa, nawet jeśli świat przedstawiony i psychika bohaterów nie dość opisane. Opisujesz właściwie bardzo krótką akcję (niby kilka tygodni, ale najpierw jest pozyskiwanie strażników, które trwa może dwa-trzy dni, po czym już praktycznie bum! i mamy bal. No, w międzyczasie coś tam się działo, ale to tylko kilka wstawek i akapitów), ale i tak ciekawi mnie, kto chce zabić Maureen. Ogółem ona sama mnie interesuje – jej życia, ojciec, to, kim dokładnie była. Mam nadzieję, że w drugiej części opowiadania to rozwiniesz.

      Kończę już, bo chyba robię się senna. Chcę jeszcze tylko zaznaczyć, że ja z komentarzami rzadko wpadam – opowiadanie zaobserwuję i tak dalej, ale raczej spodziewaj się mnie dopiero przy epilogu. Po prostu wpadam raz na kilka notek, zbieram wszystko do kupy i robię dłuższy komentarz. Tak wolę.
      Pozdrawiam, życzę mnóstwa weny i chęci do pisania,
      CriminalEye

      PS Obrazek, gdzie przedstawiony jest Milan z haremem – czy rysując tron, wzorowałaś się na tronie z „Pieśni Lodu i Ognia” George'a R.R. Martina? To od razu widać i rzuca się w oczy :) W ogóle to super, jeżeli przeczytałaś tę sagę, bo akurat realia, jakie chcesz opisać, w jakimś stopniu są zbliżone do świata Martina. A jeżeli obejrzałaś tylko serial/mylę się, że w ogóle tę pozycję poznałaś – koniecznie przeczytaj sagę!
      PPS Przepraszam za błędy, ale pora nie ta.

      Usuń
    5. Moja pierwsza reakcja na Twoje komentarze: :O . Jak ci się chciało tyle pisać? Jednak dziękuję za Twój trud. ;)

      Zaczynając od samego początku-przecinki. Przyznam, że interpunkcja nie jest moją mocną stroną. Ale z każdym komentarzem, jak twój, staram się popełniać mniej błędów. Chociaż w niektórych wypowiedziach bohaterów są one dołożone specjalnie, aby zrobić krótką pauzę.
      Z czasami też jakoś dobrze nie jest, jednak pracuję nad tym.
      Co do stwierdzenia "nasza bohaterka" to już zależy od gustu czytelnika. Jednym się to podoba, a drugim już nie. To samo tyczy się długości rozdziałów. Ktoś woli krótkie i lekkie, a inny chce trochę posiedzieć i się wczytać.
      Na słownictwo i to, że mój świat nie jest typowym średniowieczem, ktoś mi już uwagę zwracał. Jednak ja już nie mam zamiaru (i dość wolnego czasu), aby wszystko poprawiać. Niech to dotrwa do epilogu. ;)
      Wyjaśniając: Milan nie zaproponował Maureen mieszkania w zamku, ponieważ to byłoby za bardzo podejrzane, a on wolałby zostawić tworzenie gwardii w tajemnicy. Wszyscy bohaterowie, o jakich napisałaś, właśnie tacy mieli być. Chciałam, żeby byli jak najbardziej realistyczni, ale nie wiem czy mi się to udało.
      Cieszę się, że podoba Ci się mój styl i fabuła. :)
      W "Dodatku" są rysunki stworzone przez moje koleżanki i to tylko takie urozmaicenie. Ja sama nie czytałam "Gry o tron" i nie wzorowałam się na tym, jednakże one pewnie tak. Saga Martina jest dość długiej kolejce książek 'do przeczytania'.

      Jeszcze raz dziękuję za komentarz/e. :D
      Pozdrawiam, Allz

      Usuń
    6. Komentarze zawsze piszę podobnej długości, często są dłuższe od rozdziałów, a nie zajmuje mi jakoś bardzo dużo czasu ich napisanie. Jeśli chodzi o sagę, to polecam Ci ją bardzo, jednak jeśli masz "długą kolejkę książek do przeczytania" - weź się tylko za trzy pierwsze części (cztery tomy). Pozostałe dwie są są już ciężkie, a i o wiele dłuższe, więc je lepiej zostawić na kiedy indziej :)

      Usuń

Kultura i uzasadniona opinia przede wszystkim. :)