Przetrwać Szaleństwo

rozdział 15

Milan tylko raz oglądał tortury człowieka. Kiedy miał kilkanaście lat, wkradł się do lochów za swoim ojcem. Widział w jaki sposób się to odbywa. Krzyki, łzy, pot, a czasami nawet krew. Nie lubił tego wszystkiego, ale chciał uczestniczyć w tym. Nie potrafił siedzieć spokojnie w swoim gabinecie, sypialni czy sali tronowej. Na zewnątrz wydawał się wyciszony, lecz w środku gotowało się w nim. Nie mógł na niczym się skupić.

Semen siedział przywiązany do krzesła na środku lochów. Jedna ze ścian pokryta była lustrami tak, aby mężczyzna widział dokładnie swoje odbicie. Milan stał w specjalnie zorganizowanym cieniu, żeby jego nikt nie dostrzegł. Ludzie Pumbisa stali wokół oskarżonego, a samego detektywa jeszcze nie było. Zamiast niego w oczy Sujeta odbijane w tafli zwierciadła patrzył młody chłopak.

– Przyznajesz się teraz czy później? – zapytał śledczy.

– Nawet nie wiem o co zostałem oskarżony! – odpowiedział mu hardo Semen. – Nie możecie mnie tu bezkarnie przetrzymywać!

– I tu się mylisz – powiedział spokojnie chłopak. – W twoim mieszkaniu znaleźliśmy plakaty propagandujące nienawiść do króla, jak i trucizny zagrażające życiu. W tym tę, którą został otruty szlachcic.

Semen nie zmienił wyrazu twarzy. Nic, żadnej mikroskopijnej ekspresji. Nie będzie łatwo.

– Na tej podstawie możemy sądzić, iż to właśnie ty dodałeś truciznę do kielicha szlachcica i... – przerwał gwałtowanie, gdy otworzyły się drzwi. Do środka wszedł Pumbis z plikiem kartek.

– Spokojnie, Kardy – mruknął detektyw patrząc w otworzoną teczkę. – Możesz już iść.

– Ale...

– Powiedziałem, abyś wyszedł – powiedział stanowczo Pumbis. Stali za Semenem, lecz ten oglądał ich w lustrze. Widocznie podobało mu się to. – Przepraszam za niego. Jest młody i jeszcze się uczy – wyjaśnił oskarżonemu, kiedy tamten wyszedł. – Niestety nie mogę pana rozwiązać, panie Sujet, ponieważ według prawa Shryuko musi być pan pod fizyczną kontrolą. Wyjaśniono panu, dlaczego tu jest?

- Pana... podwładny skrótowo powiedział o co chodzi – powiedział spokojnie Semen. – Od razu chcę zaznaczyć, iż nie stoję za tym ja.

– Więc kto? – dopytywał Pumbis. – Kto otruł szlachcica? Kto próbował otruć króla?

– Nie wiem – odparł sucho.

– Posłuchaj, wiemy, że – zajrzał do teczki – zarówno na plakatach znalezionych w twoim mieszkaniu, jak i skrzyneczce z truciznami są twoje odciski palców.

Powieka Semena drgnęła.

– Wiemy także... – podniósł wzrok znad papierów. – Chcesz coś dodać?

– Nie, dlaczego? – zapytał Sujet. – Pan kontynuuje, później będę zaprzeczać, aby panu nie przerywać w bardzo wieśniacki sposób.

– Nie byłeś nigdy na żadnej wojnie – czytał, a od czasu do czasu patrzył na twarz więźnia. – Ktoś cię wkręcił do wojska i zrobił weteranem. Czy to prawda?

– Nie – odpowiedział krótko.

– Więc dlaczego nikt z tych, którzy przeżyli bitwę pod Tearel nie pamięta cię? – zapytał ponownie. – Jesteś w papierach, ale nie we wspomnieniach innych. To przecież dziwne, że nie pamiętają tak młodego weterana.

Natarczywie patrzył w oczy Semena.

– Wiem, że kłamiesz – powiedział w końcu Pumbis. – Twój szef wszystko nam powiedział. Nawet jeśli tego nie potwierdzisz, to pójdziesz do więzienia za współudział i kłamstwa w papierach.

– Nie możecie mi nic udowodnić – mężczyzna prawie wypluł te słowa.

– Poczekaj trochę, a sam nam wszystko pięknie wyśpiewasz – mruknął detektyw. – A tymczasem żegnam pana.

Jeden z jego ludzi zawiązał oskarżonemu opaskę na oczy. Milan powolnym krokiem wyszedł z celi. Nie chciał wiedzieć, co będą mu robić.

Kardy, bo tak miał na imię chłopak specjalizujący się w torturach, uśmiechał się na samą myśl wykorzystania nowych wynalazków. Ten krzyk ofiary i błagania, aby przestał to było coś, czego pragnął za wszelką cenę.

Kat wszedł do celi, w której siedział Semen. Wiedział, że jego ofierze wygodnie się nie siedzi. Specjalne krzesło, które zamiast miękkiej poduszki lub chociaż kawałka deski, miało cieniutkie igiełki, wbijające się w pośladki. Sujet miał nadal zawiązane przepaską oczy. Pod ścianą stała dwójka ludzi do pomocy.

– To mówisz, że do niczego się nie przyznałeś? – zapytał Kardy, a oskarżony zwrócił w jego stronę głowę. – I rób tego za szybko.

Zaśmiał się, a do rąk wziął narzędzie, które powszechnie znane było, jako „łamacz kciuków”.

Semen krzyczał z bólu i złości na przemian. Kardy miał wielką radość z zadawania mu cierpienia. „Widełki heretyków” założone mu na szyję powoli wbijały się w podbródek oraz ciut wyżej klatki piersiowej. Jego powieki były maksymalnie rozchylone i przyklejone jakimś klejem tak, aby nie mógł mrugać. Kciuki miał doszczętnie zniszczone. Twarz zwrócona została ku tafli lustra, żeby widział całego siebie oraz uśmiechającego się sadystycznie kata za nim. A w dodatku był nagi. Nie chciał tego widzieć, ale gdzie by nie spojrzał, to widział całą tę sytuacje. Oprawca ujął w dłoń narzędzie, które nosiło dźwięczną nazwę „Gruszka” i pokazał wielkość więźniowi. A miało to rozmiar dużej pomarańczy. Powoli rozchylił nogi Sujeta przywiązane do kawałków desek, tym samym rozwarł jego pośladki. Oskarżony zapowietrzył się ze zdziwienia i strachu. Czuł, jak jakieś obce ciało próbuje dostać się do jego wnętrza. Może gdyby wolał mężczyzn, spodobałoby mu się to. Ale nie, cholera, teraz! On woli kobiety! I jedyne, co może rozwierać jego mięśnie TAM, to własne odchody. Nie wejdziesz, powiedział do siebie w myślach.

– Oj, nie takich jak ty łamało – powiedział do niego Kardy. – No, chyba, że wszystko mi wyśpiewasz.

– Chyba arie do Vurli – powiedział z trudem z Semen. Czuł, jak widełki wbijają mu się coraz głębiej.

– Uważaj, bo jeszcze twoje marzenie się spełni – Kardy zaśmiał się i korzystając z chwili wcisnął urządzenie do wnętrza jelita grubego. Semen wrzasnął. – A nie mówiłem.

Kardy powoli naciskał na spust gruszki, a tak rozwierała się coraz bardziej we wnętrzu Sujeta.

– Pieprz się, ćwoku – syknął do kata.

– Dzisiaj z tobą, mały – szepnął do jego ucha. – Chyba, że odmówisz mi tej przyjemności i powiesz wszystko, co wiesz.

Semen oddychał ciężko przez nos. Patrzył w swoje odbicie w tafli lustra. Widział nagiego chłopaka torturowanego przez jakiegoś psychicznego mężczyznę. Nie wiedział do czego tamten może się posunąć. Chciał spuścić głowę w dół, ale widełki skutecznie mu to utrudniały. Już nie chciał tego. Jedyne czego pragnął, to spokój.

Kardy wiedział, że jego ofiara jest już złamana. Powie wszystko, nawet jeśli nie byłaby to prawda. Chciał się uśmiechnąć, ale nie mógł. Sujet w każdej chwili mógł to zauważyć, a wtedy wszystko poszłoby na marne.

– Powiem, ale tylko twojemu przełożonemu – wycedził Semen. Zdał sobie sprawę, że najbardziej denerwuje go krew spływająca po piersi, aniżeli gruszka w odbycie.

Pumbis był zadowolony ze swojego pracownika. Kardy świetnie wykonał swoją pracę. Detektyw przemierzał lochy spokojnym krokiem, co by za wcześnie nie zapeszać. Do celi wszedł z głośnym hukiem.

– Słyszałem, że chce się pan ze mną widzieć, pani Sujet – powiedział patrząc na torturowanego chłopaka.

– Powiem wam wszystko, co chcecie, ale nie w takim stanie – odpowiedział mu Semen. Na szczęście widełki miał już zdjęte.

– Chyba pan nie zauważył, że to my dyktujemy warunki. Pan nie ma tu nic do powiedzenia – rzekł Pumbis siadając prawie naprzeciw więźnia. – Więc co pan chciał mi powiedzieć?

Semen westchnął głęboko.

– Zaczynając od początku. Tak naprawdę byłem w wojsku, ale nigdy na żadnej bitwie. Podczas jednej z przepustek podeszła do mnie jakaś kobieta. Teraz nawet jej nie pamiętam. Powiedziała, że mogę stać się sławny, a oni mi za to zapłacą. Jedynie będę musiał wykonać od nich zadanie w przyszłości – mówił. Pumbis słuchał go uważnie. – No i tak zmienili moją historię kariery. Wyszło na to, że byłem najmłodszym weteranem. Później przyszła do mnie ta Maureen czy jak jej tam. Zaproponowała pracę u króla, więc się zgodziłem. Stwierdziłem, że tu będzie bezpieczniej, niż czynna służba w wojsku. No i wtedy odezwali się oni. Dali mi tę skrzyneczkę z truciznami i kazali wybierać. Powiedzieli, że mam czas do balu organizowanego przez króla, wówczas mam w jakiś sposób go zabić. Próbowałem, ale widocznie mi nie wyszło.

– Mówiąc „oni” kogo masz na myśli? – zapytał detektyw.

– Nie wiem – odpowiedział Semen. – Nie przedstawiali mi się. Myślałem, że to bardzo dobra okazja. Nie zastanawiałem się nad tym.

– A te plakaty antykrólewskie? – dopytywał.

– Akurat one są prawdą – powiedział i zaśmiał się cicho. – Nienawidzę monarchii z całego serca. Przez nich moja rodzina wylądowała z niczym.

Splunął zaraz obok stóp Pumbisa. Ten jedynie popatrzył na niego z niewielkim obrzydzeniem. Wstał, odstawił krzesło i wyszedł bez słowa.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Kultura i uzasadniona opinia przede wszystkim. :)